Nieraz wśród ciszy zmierzchu złocistego
Nagle wybucham jakimś wielkim płaczem,
Płaczę, jak dziecko, choć nie wiem dlaczego
I tęsknię, tęsknię, chociaż nie wiem za czem.
I wodzę wokół obłąkanym wzrokiem,
Jak ptak, którego szumne wichry zmogą,
I czekam, czekam, otulony mrokiem,
Choć nie wiem na co i nie wiem na kogo.