A tylko spójrz: – wszak żyje w smukłych marmurach Apollo
Patrz: – mądrość Sokratesowa też nie przestaje trwać;
Gościniec Leonidasów nie zarósł, jak ścieżka w polu:
Oto jest jasna droga, co z niebem może się zlać.
Jest przecież w każdym pragnienie szybować w słońce jak Ikar,
A każde losy przesnuwa prastarych legend haft.
Z szarym żelazobetonem srebrzysty marmur się styka,
Gdy pokolenia budują świątynię wiecznych prawd.
Więc nie mów: „Tamto, to przecie pergamin, proch, starożytność”:
Minione, przeżyte wieki, to nie jest przepaść, lecz most;
Łacińskie, powiędłe słowa raz jeszcze kwieciem zakwitną,
Gdy przyjdzie do nas – skarlałych – piękna olbrzym i wzrost.
Łacińskie, powiędłe słowa owiną, jak bluszcz, Europę
A szczerość z nich wystrzeli w niebo, jak jasność rac, –
To będzie niekoniecznie wiek homerowych epopej
I nie bohaterskich przygód, ale powszednich prac.
To będzie niekoniecznie wiek caesarowych zwycięstw,
Nam trzeba małych zwycięstw, ale codziennych, jak świt.
Można słoneczny mit wcielić w codzienne życie
I można codzienne życie wcielić w słoneczny mit.
Źródło: Filomata, r. 1934, L. 57.