„Posłuchaj Zbyszku, co książka gada?
Są w niej tam rzeczy nie lada!“
Tak siwy dziaduś mówił do wnuka,
I w las nie poszła nauka.
Zbysio książeczkę przyłożył do ucha,
I słucha!
Lecz choć na wszystkie strony ją obraca,
Kartkę po kartce przekłada,
Daremna praca,
Książka nic sama nie gada!
„Dziadziu! czy to się godzi tak żartować ze mnie?
Męczę się, pocę daremnie,
Przyciskam książkę rękoma obiema,
A ona milczy jak niema!“
„Oj! maleńki psotniku, wszyscyście jednacy,
Sądzicie, że do celu można dojść bez pracy,
Że dosyć mieć pragnienie i chętkę przykładną,
A pieczone gołąbki same do ust wpadną!
Przeczytaj, to się wtedy przekonasz na oczy,
Że niema milszej rozmowy
Nad tę, którą z książkami duch człowieka toczy,
Nad rady książki-niemowy“.
Dziateczki! czyż i z wami nie jest tak z początku?
Książka nudna, wołacie, Bóg wie co w niej świta,
A nim ją które z dzieci w połowie przeczyta,
Już książka wala się w kątku!