Ósmy już kończysz chłopczyno, roczek,
Dni wiosny wnet się prześlizną,
Dzisiaj pacholę, lecz jeszcze kroczek;
A będziesz słusznym mężczyzną.
Przebiegnie jedno i drugie lato,
Deszczyk wiosenny popada,
I ty urośniesz duży jak tato,
Ale to duży nie lada.
Lecz niedość na tem, kochane dziecię,
W nadmiar uróść i zbytek,
Wszak i złe zielsko rośnie na świecie,
A jakiż z chwastu pożytek?
Lecz wspólnie z ciałem, — rozum mój chwacie,
Ma się rozwijać bogato!
Nie dosyć wzrostem dorównać tacie,
Masz, być rozumnym jak tato.
Dzisiaj w zabawach miłych bezsprzecznie,
Chwilka ci płynie za chwilką:
Ale czy sądzisz, że to tak wiecznie
Przyjdzie ci bawić się tylko?
O! nie, maleńki mój przyjacielu!
Bóg da, uchowasz się zdrowo,
I ludziom służyć pójdziesz jak wielu,
Sercem, ramieniem i głową.
Więc wcześnie plon masz zbierać do głowy,
Myśl mądrą wieszać u czoła,
Abyś od razu stanął gotowy,
Gdy świat cię w służbę powoła.
Wiem, że nad wszystkie dziecka rozkosze,
Drżysz do ciekawych książeczek:
Więc ci, chłopczyno, książkę przynoszę,
Pełną przeróżnych bajeczek.
A gdy cię rady moje przestrzegą,
I od złych czynów odwiodą:
To, co zostanie ci z niej dobrego,
To będzie moją nagrodą.