W majowy dzień,
Gdy wszystko zmartwychwstaje,
Gdy pełne ogrody i gaje
Miłosnych drżeń —
Przyjdź do mnie, upragniona!...
W otwarte spłyń ramiona,
Jak Anioł Zmartwychwstania,
Co grobu straż rozgania,
Trumienne wieko kruszy —
Wyjście otwiera duszy!
Przyjdź — abym powiedzieć mógł:
— Jest Bóg!
Jest wszechpotężna siła
Na ziemi jako w niebie,
Najmędrsza, bo ciebie stworzyła.
Najlepsza — bo dała mi ciebie!
W lipcową noc
Różano-jaśminową,
Gdy wstrząsa ziemią niemową
Mistyczna moc —
Przyjdź, podobna ogniowi,
Co mnie stli i odnowi!
Obejmij mię pożarem
I daj, uścisków czarem,
W mgnieniu, które świt płoszy,
Przeżyć wieczność rozkoszy!
Przyjdź! — aby dla dwojga nas
Znikł Czas!
Byśmy się w szału chwili
Stopili i roztopili,
Jak łza i uśmiech w dziecka licu,
Jak para chmurek przy księżycu!...
W jesienny zmrok.
Gdy wicher, wyjąc, płacze,
Uśpione wstają rozpacze,
Łza mąci wzrok —
Przyjdź, jak Anioł Pociechy,
Słodkie siejąc uśmiechy!
Żałobna moja cela,
Skąd uszedł duch wesela,
Niech tobą się rozświeci,
Zapachnie i rozkwieci,
Przyjdź! — a gdy zakryje toń
Twą dłoń,
Pierzchną czarne zastępy:
Kruki, puhacze, sępy.
Powróci zbiegły brat do braci,
Piekło ofiarę jedną straci...
W zimowy świt.
Gdy w cmentarnym kurhanie
Uciszy się już me łkanie
I zębów zgrzyt —
Przyjdź, — i na świeżym grobie,
W czarnych oczu żałobie,
Choć bez wdowiego stroju,
Stań — posągiem Spokoju.
Ty biała, cmentarz biały
I ja — ze śnieżnej skały.
Przyjdź — aby potwierdził grób
Nasz ślub!
A gdy w trumiennej czczości
Lica mi błysną kochane —
Ocknie się dusza od radości!
Ach! od radości — zmartwychwstanę!