Ząb

Satyra do użytku wszystkich stronnictw

Boli ząb. Psiakrew, jak boli.
Życie całkiem obrzydło.
Daremnie płukałem Odolem,
Daremnie dłubałem igłą.

Brałem Cibalginę
Aspirynę
Trigiminę
Kofeinę
i nic.

Próbowałem proszków z kogutkiem,
z tym samym skutkiem.
Przyjąłem nawet glauberskiej soli —-
boli i boli.

Zebrali się doradcy —
życzliwe sępy:
— Krople goździkowe na watce
dobre na zęby —

— Pan próbował z kogutkiem?
— Albo kieliszek wódki?
— Kompres na spirytusie
dopomóc musi.

Dwa tygodnie leczyli,
słuchałem pokornie.
Ani na jedną chwilę
ząb nie przestał być „w formie“.

W szczęce potworny świder,
aż spuchłem jak pomidor.
Zawiodły wszystkie środki
służącej, wuja, ciotki,
pozostał nienawistny:

wizyta u dentysty.

Dentysta spojrzał wgłąb:
— Nie da się tu stosować plomb.
Wyrwiemy go —
I wyrwał ząb.

Endeku, żydzie, socjalisto!
Ten wierszyk z zębem i dentystą
każdy dowolnie zużyć może.
Czy opozycja, czy rządowcy —
morał, co w każdej tkwi tu strofce
inaczej sobie niech wyłożą.

Uczcie wierszyka się na pamięć
i patetycznie wznosząc ramię,
niech każdy z was orację palnie:
że ząb „społeczny“, co dokucza,
który leczymy, dłubiąc, płucząc
trzeba usunąć RADYKALNIE!

Czytaj dalej: Modlitwa do Matki Boskiej - Teodor Bujnicki

Źródło: Sygnały, r. 1939, nr 72.