— Wiem — byłeś miastem mieszczan, pieśni i żołnierzy,
„skarbnica“ i „stanica“, „kresowe ognisko“,
dla mnie — jak wszystkie miasta pod gwiazdami leżysz,
więc daleko, a jednak jakże serca blisko.
Wzajemnych sentymentów tylko nam wiadomą
treść skryjmy w sercach czułych. W rytmie moich kroków
poznasz je. Nie wypowiem jej nigdy. Nikomu.
Twoje bije w kanałach, pod miastem, głęboko.
Na twych pagórach senne osiadają chmury,
a rzeźwy wiatr ogrodów gładzi mnie po karku,
w takie noce poznałem krewkość twoich córek
w tajemnych zakamarkach wszystkich twoich parków.
Kołysał się niepewnie czarny kwadrat rynku,
na Trybunalskim Placu chwiał się Jabłonowski,
gdy nabrzmiewał czerwono gwar twych wszystkich szynków
w chrapliwy rytm harmonji bajzlów łyczakowskich.
Nie brakło nam historji, ani nienawiści,
na krew przelaną tutaj czas pyłem nie opadł,
w Jezuickim ogrodzie szelest kul i liści
co rok przynosi z wiatrem namiętny listopad.
Jak widzisz — miłość, młodość Sturm und Drang-Period’u
tkwią w twych murach jak kule przebytych oblężeń,
miłość w nienawiść zmienić i w dojrzałość młodość
trzeba, gdy i po śmierci chce się nam zwyciężyć.
Chcę umrzeć którejś nocy przy twoich dziewczętach,
żadna nagroda miasta nie należy mi się.
pamiętaj — twój nie dla mnie „Zasłużonych cmentarz“,
pochowaj mnie osobno, Semper Fidelisie.