Gdy słowa, Marcyjanno, w twej księdze rysuję,
To tylko w nich wyrażę, co myślę, co czuję.
Postrzegłem, że chcąc twoje uprzyjemnić życie,
Natura ci nadała swych darów obficie:
Dowcip żywy, bystrość w duchu,
Coś miłego w każdym ruchu,
W czynach grzeczność, wdzięk urody
Zdolny stare rozgrzać lody.
Szczęśliwy, kto dotknięcie twoim licem gładkiem
Mógł zasłużyć, uprosić lub porwać ukradkiem!
Gdyby mię czas w zbyt siwej nie był zwikłał matni,
Chciałbym jeszcze popełnić ten grzeszek ostatni.