Podzwonne

Okaryną, śpiewną okaryną,
błękitną i sierpniową –
niech będę. Z lazurowej cyny,
gwiżdżący koncertowo.
Duszyczkę w nią włóżcie z bursztynu
i tryl słodki, i koloraturę.
Niech zaperli się akwamaryną.
Niech rozśpiewa się ciepłym lazurem.
Serce dajcie z różanego drzewa
od krwi gorące jak młody gladiolus.
Niech trzepoce w nim najmilszy śpiewak –
ptasznik z Tyrolu.
I nauczcie melodii dalekich
miast, nieznanych, smutnych oceanów,
by gładziły znużone powieki
co wieczór i co rano.
Otulcież ją wonią ziół leśnych
i igliwiem świerków i modrzewi.
Niech się rozełka, niechaj się rozpieśni
jak drzewiej.
Jak ongiś.
By w niej pieśni jak ptaki się lęgły,
w rozdźwięczonej zamknijcie ją stągwi.
Potem w domku zamurujcie węgły,
w domku węgły pod oknem na strychu,
by zbyt blada nie zbiegła się cichość,
by zbyt wielka nie zbiegła się cichość.
By w wieczornym świerszczy skrzypkowaniu
smutek dłońmi oczu nie osłaniał –
wyklęty archanioł.

1943

Czytaj dalej: *** (Niech będzie pochwalony czołg!) – Stanisław Kowalczyk