Trawa wzięła się w zapasy z trawą
oset nie daruje pokrzywie —
Gielniak umarł.
Zaniosły się płaczem przyziemne badyle,
a mlecze — jak wdowy — rozpuściły swe siwe włosy.
Gielniak umarł.
O, jak tkliwie go przyjmą, jak cienko,
jakby sam to rytował
przezroczystą ręką,
Gielniak — który umarł.
I zostanie w listku, w zapachu, w łopianie,
jak nikt nie zostanie.