Tak. Koń mój usnął. Po raz pierwszy widzę,
Że koń uśpiony ma groźniejszą postać.
Tak. Miecz mój zaschnął. I temu mam sprostać,
Że teraz giętszy niźli jęzor lwicy.
Zamek mój pusty — ale wejdź tam, spróbuj,
Po pustych sieniach jakbyś szedł w gardzieli.
Gdy świecę najdziesz,
Nie zatleje knot —
Owo odkrycie rozbieli ci wargi.
Me biedne łoże. Przeżarła je wilgoć,
Już żadna róża nie spadnie w mą pościel.
Ale czyś widział taki głaz miłości
Jak w tym wezgłowiu, martwym niby pagór?
I sam się boję. Nieistnienie nawet
Nie istniejących obezwładnia w lęku,
Ktoś nieopatrznie dotknął pustki po mnie
I zastygł w rzeźbę z rozpostartą ręką.