Ważę mój talerz ołowiany Luty
Odlany w plaster Nasycony sobą
Mój talerz suto ozdobiony głową
O nozdrzach ciężkich
Zamszowych i smutnych
Jest w głowie Jana szczęka mosiądzowa
Nos jak kilogram ciepłej stearyny
I ja ją dźwigam palcami drobnymi
Kokieteryjna
Wątła
Białogłowa
Lubicie mordu comber albo udziec
Lubicie obok cycuś aksamitny
Lubicie także wprost z odoru bitwy
Między me uda lodowate uciec
Więc niosę głowę Wam się wargi pysznią
Więc wznoszę talerz Odsłaniacie zęby
Zbędną już głowę łapie pies przybłędny
I grzebie w ciszy pod kwitnącą wiśnią