Czasem gdy idę przez gwarne ulice,
Gdzie mnie nie spotka nikt i nic nie czeka –
Wsłuchana w zmierzchów omglone tęsknice,
Widzę przed sobą bladego człowieka.
Do stóp mi pada w ogromnej pokorze,
Chce wyrzec skryte, upragnione słowo –
Tajń życia wielką, cudną prawdę nową –
Nim go dłoń śmierci przytłoczy i zmoże.
W oczach błagalnych iskry życia gasną,
Na piersi straszna, krwią brocząca rana –
Długo on pieścił swoją prawdę jasną –
Żal mu, że umrze z nim razem – nieznana...
– – – – – – – – –
– – – – – – – – –
Przechodzę mimo, obojętnym wzrokiem
Patrząć jak wieczór ulice powleka –
Choć wiem, że chłodna śmierć okryje mrokiem
Tajń przecudną bladego człowieka...
Źródło: Najdalszym, Sława Pruszyńska, 1907.