Słońcu w hołdzie

Był czas, gdy czczono Słońce. Przez wiele stuleci
Budowano mu wieże, złociste ołtarze,
Składano hołd o świcie — aż w toku wydarzeń
Wygasł człowiek dla Słońca,
Które — dalej świeci...



II


„Gdzież moje wizerunki? Gdzie moi czciciele?
Dlaczego nie oddają się porannym modłom?
Czy blask mój ściemniał?“
Przeciwnie! Tyś nam łaski świadczyło zbyt wiele!
Niczegoś nie żądało, nigdyś nie zawiodło...

Taką jest ziemia.


III


Ach nie dziw się, kochanko, z nagła porzucona!
Spójrz na Słońce! Witano je kiedyś w pokłonach!
Pomów z Łaskawym, gdy z za chmur wytryśnie,
O ludzkim sercu, zmiennym i kapryśnym...



IV


Świecisz o Ra, nam grzesznym,
Nie zważając na to,
Ześ uznany za grzejnik —
Za wielki radiator...

I na przekór tępocie,
Zwyciężając cynizm,
Świątynię, kutą w złocie,
Sam ze świata czynisz...



V


I tylko kwiat, słonecznik, pozostał ci wierny,
Złociście opisując trysk protuberancyj,
I ja, gdy ziębnąc w cieniu katedry — kawerny,
Wielbię pamiątkę kultu twojego:
Monstrancję — —


Czytaj dalej: Miłość (Nie wi­dzia­łam cię już od mie­sią­ca) - Maria Pawlikowska-Jasnorzewska