Nasza książeczka, jak żywa,
Głosem się prawie odzywa,
Różne historje powiada,
I z dziećmi bawi się rada!
Czasem to głos ma ten samy,
Jak gdyby właśnie u mamy...
Albo jak tato nasz drogi,
Daje nauczki, przestrogi...
Lecz gdy u małych słuchaczy
Skruszoną minkę zobaczy,
Zaraz piosenkę im nuci,
I nikt się długo nie smuci!
To znów, jak gdyby umyślnie,
Ślicznym obrazkiem zabłyśnie,
I jasną tęczą roztoczy
Cały nasz światek przed oczy!
Czasem, jak gdyby kto rano
Wioskę malował kochaną,
Z dworem, z ogrodem i z chatą,
I z wierzbą od mchów kudłatą...
Więc tam i dzieci, i kwiaty,
I ptaszek leci skrzydlaty,
I kot, i piesek i muszka,
I widać nawet pastuszka.
Droga na pole, jak długa,
Dwa siwe wołki u pługa,
Pszczółka w sad leci na miody,
A żóraw skrzypi u wody.
Nad kołowrotkiem, jak żywa,
Babusia stara się kiwa,
Wrzeciono kręci i przędzie,
A dziatwa wkoło obsiędzie.
Więc tam królewna zaklęta
Łzami zalewa oczęta,
A smok jej strzeże z jabłoni,
Co w złote jabłka aż dzwoni.
Aż tu rycerze z paradą
Na siwych koniach precz jadą,
W złotej od słońca kurzawie,
Że słychać tętent ich prawie!
Czasem na drodze nas spotka
Zbłąkana w boru sierotka,
Czasem znów domek chędogi,
Z białemi ściany i progi...
To w kuźni biją gdzieś młoty,
To zachód słońca lśni złoty,
Aż gwary życia i pieśnie
Noc cicha utuli we śnie!...
I na nasz domek kochany
Zmierzch pada z nieba różany,
Więc już książeczkę składamy,
Idziem na pacierz do mamy.