Plac widzę pusty, z gwiaździstą posową
Nocy, gdzie posąg gwałtowny Manina
Od tła głębokich lazurów odcina
Biel marmurową...
Plac widzę pusty w uśpionym już mieście
Savonaroli i Fra Angelica,
Gdzie wiecznie płacze echowa muzyka
W fontann szeleście...
I drogę widzę, po której się słania
Wielki cień Danta w pielgrzymiej opończy,
I gdzie się nigdy jęk Arna nie kończy,
Ni duchów łkania...
Tam mi twa postać, lirniku, się jawi,
Rąk podniesieniem nade mną świecąca,
Bom już od twego leciała precz słońca,
Szlakiem żurawi...
Więc zadumanym gdy żegnam spojrzeniem
Florencką noc tę, co w ciszy pałała,
Anioł twój lekkim oderwał się cieniem
Od twego ciała —
I rzekł mi: — Dziś twe poznałem kolory:
Pieśń twoja — modrość, co w róże przepada,
Jak kiedy zorza w przejrzyste wieczory
Ugasa blada.
I rzekł: — Wiem, jakie nad tobą jest granie
I jaka twoich kolorów muzyka:
Tęskność to, która oraczom na łanie
Serca odmyka.
A bliższa jesteś w twej barwie i w tonie
Tej białej magii, co rośnie z prostoty,
Niżeli mniemasz, a w pieśni zakonie
Chodzisz przez wzloty.
Na mnie zaś późno już. Odwykły duchy.
Milczą, choć do nich zawołam z mej cieśni...
Lecz tyś jest w ogniach bożych, a czas głuchy —
Idź i świeć w pieśni!
I zaszedł blaskiem i cofnął się w siebie
Anioł i droga rozwiodła nas w strony.
A teraz patrzę, gdzie świecisz na niebie,
Błogosławiony...