Pójdź, smoku mój dobry, lasu pełny,
o oczach gasnących każdym obojem wiatru,
o oczach pełnych smutków szybkostrzelnych.
Nocą chodzi żal dookoła jak patrol.
O - statki odchodzą w dół rzek.
Na zakręgu dróg wybucha drogowskaz,
który obiąkai nas setny, tysiączny, dwudziesty.
Pola zgniłe odrywa wiatr od ziemi -
- pełne troski.
Każdy z nas:
chodzimy przez wydmy zaklute ostem i rdestem
do gór szklanych - warowni nieba.
Pójdź, smoku mój dobry,
o oczach wszystkich psów zgubionych,
o żalu umierających skowronków,
o łzach ostatniego z ogrójców.
Pomyśl:
to dzień każdy jak ostatni
z pąków trumien wyłonił.
Stań się mały jak kot,
sypką ciszą oczy mi omyj,
obroń.
To noc uderza naokrąg w samotność.
Chodź, smoku mój dobry,
w lesie pozbieramy codzienność opuszczeń.
27 VIII 39 r.
KB