Stojąc przed lustrem ciszy
Barbara z rękami u włosów
nalewa w szklane ciało
srebrne kropelki głosu.
I wtedy jak dzban- światłem
zapełnia sie i szkląca
przejmuje w siebie gwiazdy
i biały pył miesiąca.
Przez ciała drżący pryzmat
w muzyce białych iskier
łasice sie prześlizną
jak snu puszyste listki.
Oszronia sie w nim niedźwiedzie,
jasne od gwiazd polarnych,
i myszy się strumień przewiezie
płynąc lawina gwarną.
Aż napełniona mlecznie,
w sen sie powoli zapadnie,
a czas melodyjnie osiądzie
kaskada blasku na dnie.
Więc ma Barbara srebrne
ciało. W nim pręży się miękko
biała łasica milczenia`pod niewidzialna ręką.
4 I 42r. w nocy