Tam, w moim kącie ziemi, kwitną teraz kwiaty,
kwitną kwiaty wiosenne, młode, bujne, świeże,
las jasne słońce z nieba w głębię swoją bierze
i szumi - (szumem pieśni jak anioł skrzydlaty!).
Las drogi, święty, ciemny... Gdy się dźwiga z rana
nad polaną mgła wschodnia śnieżysto-różana:
jelenie we mgle stając wznoszą w górę głowy
i ogromne poroża, oszronione rosą,
i senne świetlne głowy na polanę niosą
z lasu, gdzie szumi święty, wonny hymn wschodowy.
Święta, przeczysta Pustka, we mgłach kołysana,
rozpościera ramiona, błogosławiąc ziemi,
a kwiaty wiosny pachną i liśćmi białemi
świecą na trawie, jako na głębinie piana.
Święta, przeczysta Pustka, w której się kolebie,
co jest najszlachetniejsze na ziemi i niebie:
Piękno w całym swym czarze i całej potędze -
Ono, które być może dla duszy człowieka
wiarą, miłością, szczęściem, a jak Chrystus czeka,
by szedł k`niemu przez brud swój, przez ból swój, przez nędze.
Ono, które nań czeka, ciche i cierpliwe,
wierne i niezawodne... I oto ów mrący,
ów trup, przez swoje nędze, ból i brud idący,
uczuwa, że mu w piersi bije serce żywe.
I z krzykiem: ave! ave! modli się w zachwycie;
Bądź pozdrowion, napoju, który wracasz życie!
Bądź pozdrowiona, karmi, która żywisz ducha!...
I wiosnę w sobie czuję młodą - a dokoła
pachnie kosodrzewina i wonieją zioła,
i szumi las lub pustki nieskończonej słucha.
Do wielkiego kościoła modlić się przychodzę -
mówi znużona dusza ziemskiego nędzarza -
niechaj mmie obezwładnia, niechaj upokarza,
wiem, że mi anioł z mieczem nie stanie na drodze.
Widzę wokoło Bezmiar, lecz nie jestem w trwodze;
czuję się w ręku Potęg, nie w ręku Mocarza;
nic mię Niepojętego sobą nie przeraża;
wiem, że na mnie nie patrzy - nikt mściwie i srodze.
Jestem - czym jestem. Widzę - nie wątpię. Dokoła
spokój Miłości, łaski niech tu nikt nie woła,
ratunku, zmiłowania niech tu nikt nie wzywa.
Nie przychodzę tu jęczeć: jestem nieszczęśliwa!
pomocy ni litości warga ma nie żąda - -
przychodzę się nauczyć jak spokój wygląda.
Przyszłam tu: za się nawet nie zwracając głowy,
bez jednego wspomnienia, bez jednej tęsknoty;
wszystko rzuciłam od się - - a z mojej roboty
lśni za mną tylko długi szlak krwi purpurowy.
Przyszłam tu - a duch ziemi o twarzy surowej
patrzy we wnętrze moje, jak w głąb ciemnej groty;
wzrok jego jest jak płomień - i w wnętrzu ciemnoty
poczyna tleć od niego nikły blask ogniowy.
Iskry, które tłumiła niegdyś krwi pożoga,
rozniecają się, płoną... Piękność bez nazwiska,
jak zorza powstająca nad łąkami błyska...
Każdy człowiek ma w duszy swojej swego Boga,
bożyszcze w głębi lasów, dalekie, nietknięte,
dziwiące myśl zbłąkaną k`niemu: że tak święte!...
Pójdźcie do nas wy, którzy w dolinach cierpicie -
mówią góry - wy wszyscy nędzni, słabi, cisi;
patrzcie: niebo nad wami śmiałe, wielkie wisi,
bujne, wielkie wystrzela dookoła życie.
Niech tęsknota się waszych serc uczepi... Marzcie
o czymś Niedoścignionym... Kto pożąda Boga,
ten już przebóstwia duszę... z serc mgła i szeżoga
niech zejdzie; serce czyste jak źródło ukażcie.
A wtenczas się wód jego odbije krysztale
i odśmiechnie z jasnego głębiny obrusa
światło, podobne temu, co z oczu Chrystusa
szło na ludzi, jak czyste i przejrzyste fale.
Opłyń mnie, ciemny lesie,
owiń mnie, dżdżysta mgło:
niech mi się w oczach niesie,
co było duszą mą.
Niech staną mi przed wzrokiem
rzeczy lecące z mgłą;
otul mnie, mgło, pomrokiem,
otocz mnie, lesie, ćmą.
Kochałem cię, Wyżyno,
kochałem cię, o Dal!...
kochałem obcość duszy
i dumny w pustkach żal...
Kochałem cię, o słońce,
na zimnych pustkach hal -- --
kochałem obcość duszy
i senny świata żal...
Kocham cię tak, o lesie,
i kocham tak swój śpiew:
że mógłbym wykląć z ciebie
anioła twoich drzew...
On, co się z szumem chwieje,
lub śpi w milczeniu drzew:
ze skrzydeł swoich sieje
wieczystej ciszy siew.