I jeden atom powietrza znów dwoje
Naszych spojonych ust sobą obdzielił,
I jeden spływa na dwie nasze głowy
Obok leżące, promień księżycowy,
I dziś my razem, znów razem oboje,
O czem śnić wczoraj bym się nie ośmielił...
Przed własnem szczęściem tak zdumiony stoję,
Jakby mi nagle przed stopą wystrzelił
Słup ognia — i szedł w niebieskie sklepienia
I stał się niebu filarem z płomienia...