Naprzód! Niech ryczy burza! Nie cofnę się z drogi!
W te chmur na hełmach Tatr grzmiące pióropusze
Od błyskawic płomienne: pójdę! Iść tam muszę!
Chyba topór piorunu podetnie mi nogi!
Naprzód! Wyżej! W mem sercu niema dzisiaj trwogi!
Serca niema w mych piersiach! Już ścieżki pastusze
Minąłem, już pod stopą żwir kamienny kruszę,
Próżno mię grom chce strwożyć i wicher złowrogi.
Burza przeszła. Na szczytu stanąłem kolumnie:
Tam, daleko, daleko, tam, na drugiej skale,
Jest ta, za którą serce z piersi się wydarło...
Myślałem, że jej nigdy, nigdy nie odżalę,
A oto zda się czuję, jak przez toń zamarłą
Granitów, moje serce zwolna wraca ku mnie...