Nowe, z nowym nastawszy Apollinem, Muzy
nie mogły już znieść swędu brzydkich ofiar dłuż
ale wnet opuściwszy Helikon z Pamazem,
w jednej łodzi pod żaglem płynęły zarazem
i na brzeg Palestyny wysiadły, gdzie plemię
wielkiego Abrahama wzięło w pomiar ziemię,
w ten czas gdy Jozuego dzikie miecz narody
do dna wysiekł i posiadł grunt po Słone Wody.
A nie dziw, bo go lotne i słońce słuchało:
„Stań” - powiada, a ono trzy godziny mało
świetnym kręgiem stanęło w miejscu jako wryte,
aż ujźrzało w pogoni srogiej wojsko zbite.
Słuchał Jordan, bo ściennym wałem oba brzegi
osuszył, aż on zbrojne przeprawił szeregi,
gdzie dwanaście kamieni usadzonych jeszcze
palcem im pokazują to przedziwne miejsce.
Słuchało i Hierycho, gdzie on sznór szarłatny
w zgubie miasta ostatniej Raabie był płatny,
trąby tam m ur waliły i równały wały,
kiedy siódmym okręgiem przed skrzynią zagrzmiały.
Acz gdzie stąpią, tam tropy wielkich ludzi onych
i pamiątki wyryte cudów niezliczonych:
Widzą sławny Karmelów wierzch po wszytkie lata,
gdzie mokra Elijego zgorzała obiata
ogniem z nieba spuszczonym, a przeciwnej strony
głuchy Baal nie słyszał swych płaczu z ukłony,
widzą Sylo, gdzie namiot z kozich skór po wierzchu,
ale wewnątrz chwalebny od rana do smierzchu;
widzą Aromataim, gdzie się mąż urodzieł,
co po Heli kapłanie lud żydowski wodzieł
i napierwsze pokropił balsamem on skronie,
kiedy usiadł na stołku w złotej Saul koronie.
Który skoro ukroczył, nieposłuszny Bogu,
wnet też prorok pospieszył od klętego progu
i stawił się na jednej w miasteczku ulicy,
co z dawna Betle
Kędy ledwie pastuszkę krętej zoczył grzywy,
wnet na państwo poświęcił on go biskup żywy,
dawszy mu obietnicę, że po stopniu krewnym
różdżka z niego wyniknie, a z niej czasem pewnym
listeczki kwiat rozwinie liiij owe wszędzie
i na wieki w ogrodzie jego kwitnąć będzie.
Onże sam izraelską podnieść ma buławę
i lud swój rozproszony zgromadzić pod sprawę,
a co więtsza: „Gdzie te dziś zrębione podwoje,
gdzie nogi twe i stopy stoją teraz moje,
na tym placu w pieluszkach Dziedzic ten zakwili”,
co Micheas napisze w księgi swe po chwili.
Biegłe tedy i one po Piśmie wszelakim,
szły do szopy kamiennej świętych sylab szlakiem,
a tam już marmórowe wstały były ściany
i strop dzierżą filary powyż malowany
kosztem wielkiej Heleny, gdy w niskiej pokorze
przebyła z Hesperyjej do Zydostwa morze.
Muzyki też w kaplicach brzmiały rozmaite,
arfy, lutnie i cytry, i pomorty lite,
chwaląc ono Dzieciątko, Panieńskim połogiem
dane na świat i znając w człowieczeństwie Bogiem.
Lecz pod żłobem drożonym, kędy noworodne
członeczki położono w zimna niepogodne,
jeden jęczy od skruchy za grzech popełniony,
drugi leży na ziemi prochem obelniony;
tych pięści w nagie piersi okrutnie się biją,
ci gorzki zdrój z własnego oka hojnie piją;
tym płynie grzbiet strumieniem krwawym posieczony,
a wszytkich wódz - mąż jeden w pokucie ćwiczony.
Upadną też Panienki, jako zwyczaj miały,
kiedy się przed Jowiszem niegodnym kłaniały,
co rok słone do Krety pławiąc wiosłem morze,
bo tam jego kolebkę chowano w komorze.
A widząc zatrwożone, onże człowiek święty
poszedł do nich, gdzie wdzięcznie od wszytkich przyjęty,
przebieży im proroctwa, że się już skończyły,
co dowodnie o Słowie wcielonym uczyły;
„I toć żłób w Dawidowym mieście zawołany,
gdzie leżał Najwyższego płód z Maryjej Panny”.
To rzekszy, dał im księgi, które Klijo wzięła
i nabożnie przed nimi głosem czytać jęła,
a naprzód że: „Gdy miecze na kroje skowano
i lud liczyć wyrokiem rzymskim rozkazano,
Józef też Nazarejczyk z poślubioną sobie
Panienką szedł brzemienną, żeby głowie obie
miedzy drugie wpisano w Dawidowym grodzie,
ale tam nie dostawszy i miejsca w gospodzie,
na ustroniu w bydlęcej ależ stanął szopie”.
(A tu się łzy rzuciły zaraz Kallijopie,
ale słuchaj, jakie tam słowa dalej o tym
na brunatnej membranie piórem lite złotym).
y uwinęła grube, bo nie miała
czym subtelnym ogarnąć naświętszego Ciała”.
Co słysząc, złożył ręce i padł na kolana
drżąc Febus, na pokorę tak wielkiego Pana.
Ona zaś swym porządkiem rzecz znowu prowadzi:
„A pod ten czas nad miastem, nie wierząc czeladzi,
pasterze w noc podparci ostruganym głogiem
rozpuścili stada swe przestronym odłogiem,
psy na smyczy w obrożach dzierżąc jedną dłonią,
żeby mieli na wilka gotową pogonią.
A w tym anioł roztoczył płomień safirowy,
że pobrzeżne i lasy, i rzeki z ostrowy
widzieć było daleko, a Strach wielkooki
upadł na nie gwałtownie, trzęsąc oba boki.
Ale on: «Nie bójcie się - tak na nie zawoła -
bo was oto pociecha potyka wesoła,
którą ja wam i przez was wszytkim ludziom niosę,
jako na ugorzały grunt perłową rosę,
bo się dziś w Dawidowym taborze narodził,
żeby was i świat wszystek z oków wyswobodził,
on dawno obiecany Pan i Pomazaniec,
niosąc w ręku wysoko zbawienny kaganiec.
A ten znak nieomylny bierzcie w pamięć sobie:
najdziecie Niemowiątko uwinione w żłobie».
Rzecze, a zaraz żartkim skrzydłem wzgórę bieży,
gdzie już świetne na złotej krzyczy wojsko wieży:
«Chwała, cześć Bogu, który siedząc nad obłoki,
ten, co sprawił z niczego, rządzi świat szeroki,
a ludziom niemniej pokój na tej niskiej roli,
co go wzajem miłują z samej dobrej woli»”.
Tu westchnie Uranija i „Szczęśliwi - rzecze -
0 szczęśliwi pasterze, którzy nie człowiecze
I głosy usłyszeli ani tej od ludzi
nowiny światu niosą, co je ze snu budzi”.
Dalej rzędem język brzmi, jako idą słowa,
które mówi powoli onaż białagłowa:
Pasterze po postrachu i pociesze wielkiej
zeszli się do gromady i bez zwłoki wszelkiej
wyrok kończąc, prostują przez góry, przez skały,
aż przyszli, gdzie stróż bramy nie dowarł ospały.
A wpadszy w głuche miasto w nocny czas głęboki,
drugi cud im pokażą wesołe obłoki,
bo ogień roznieciwszy nowa gwiazda nowy,
tam kędy wymiatają piaski na ostrowy
bądź Indus, bądź Efrates, albo z opoczyst
góry Tygrys, spychając pław swój przeźrzoczysty;
tam stąd przednie osoby arabskimi smugi
ona wiodąc i jezdne wprzód, i pozad sługi,
promieniem choć ubogiej stajenki sięgała,
wchodząc gdzie dach odarty albo w ścienie skała.
Tymże więcej ochotnie, czując skrzydła, stopy
wiodły je pojedynkiem do słomianej szopy.
Tam padszy na oblicze, całują tę ziemię,
która naprzód witała wieczne w ciele Plemię,
a dźwigając głowy swe, ujźrzą po tej stronie
Panienkę złotowłosą, co słoniowe dłonie
klęcząc nad swym podnosi dawno Niemowiątkiem,
nad tymże mąż szedziwy zdumiał się Dzieciątkiem.
Po bokach zaś onego kamiennego żłobu
para płynie gorąca nad Nim z bydląt obu,
które z sobą przywiódł był ociec domniemany
(osieł dźwigał potrzeby, wół na czynsz przedany),
te też przednie spuściwszy na ziemię kolana,
chwaliły, bezrozumne, wcielonego Pana.
A pasterzom łzy płynąc po jagodach hojne,
jęły budzić w pieluszkach Dzieciątko spokojne,
tym więcej że promyszczki przez śmiertelną skórę
widzą okiem nabożnym wynikając wzgórę.
Więc pasterskie rozpuszczą tam po sobie głosy,
jako w krzaku zielonym, zażywając rosy,
rzewliwy słowik krzyczy i wita świt rany,
powtarzając pióra swe i dawne odmiany.
Ten go Emanuelem prostym śpiewa wierszem,
on ławy Dawidowej Dziedzicem napierwszem,
ten go Bogiem potężnym, ów przyszłego wieku
Ojcem, ten Poradnikiem ludzkiego opieku;
ten Przedziwnym, a ów zaś Książęciem pokoju,
co szarłatny proporzec stawi na poboju,
a wszyscy izraelską pochodnią, zbawieniem,
pod którego buławą i mocnym ramieniem
dom Jakóbów z głębokiej, w której dawno leży,
połamawszy okowy już wyniśc ma wieży.
Niemniej Matkę wesołym rytmem przywitają,
której też te przymioty spoinie przyznawają:
«Tyś - mówią - bójnym prątkiem, a bez sęku, onym
co w Jessowym zakwitnął ogrodzie zielonym,
Tyś pełne rosy runo, gdy pałało słońce
i zaś suche, gdy wołał Gedeon opończe.
Tyś fortą ślepym zamkiem zawartą, od której
Bóg schował klucz, ani tam otworzy już wtóry;
Tyś basztą Dawidową tak mocną i twardą,
co i szturmom nasroższym stoisz zawsze hardą;
Tyś Panienką i Matką - razem godna Bogu».
A z tym nie chcąc odchodzą od świętego progu,
jedno iż już różana Jutrzenka wynika,
co Dzień wiedzie za rękę, a Noc im zamyka.
Bieżą tedy z weselem na góry zaś znowu
dojźrzeć, by tam samopas nie wziął zwierz obłowu.
Oni poszli, a Matka, odszedszy od siebie,
tak wysokich tajemnic w samym sięga niebie,
ale przecię i temi nie wzgardziła słowy,
chowając to, co proste przyniosły Jej głowy”.
To skoro nauczona dziewka przebieżała,
język stanął i czytać dalej już przestała,
a związawszy na brzegach złotych nici wstęgi,
dała Apol
On zatym: „Godziło się - rzecze im - o siostry,
żeby się dziś pokazał on wasz rozum ostry
i słowa usadzone w rozmaite rymy,
jako Safo śpiewała, w Helikonie i my.
Ale że tak porywcze o tej niepojętej
łasce (cośmy słyszeli z historyjej świętej)
nierzkąc mówić, ale i myślić nie możemy,
dalej to, i z potrzeby samej, odłożemy.
Nie widzicie, że już z gór sążeniste cienie
spadają, a Hesperus bydło do wsi żenie?
Każda tedy w pokoju wytchni już dziś sobie,
ale pomniąc, że jutro ma śpiewać przy żłobie,
gotujcie wiersz wesoły, godzien tego stoła,
co będzie, jeśli wszędzie zbiega wasza pszczoła.
Nie po Idzie upstrzonej różnym kwiatkiem ani
gdzie płacze Adoniego gładka z Cypru pani
(acz tam z rany fijołki jego wyrastają,
bo patrzcie, jako nieme bałwany ustają),
ale po libanowych cedrach i tam kędy
tkwią po dziś dzień pam iątki żywej prawdy wszędy.
Tam niech myśli i pióra załatają rącze,
zbierając sok i kładąc w serca miód gorące”.
Przestanie, a oddawszy Bogu cześć powinną,
zaprowadził Kameny w dom lepiony głiną.
A niż Jutrznia rumiona wróciła wóz rany,
idą swoim porządkiem i szladem zaś panny:
Klijo pierwsza z dziewiąci, a Ewterpe po ni
Talija z Melpomene Terpsychore goni,
Erato z Poli
za nimi Uranija pobok Kallijopy,
wszystkie mirtem zielonym obtoczywszy skronie,
a pochodnie jarzęce w białe wziąwszy dłonie.
A tam znowu gdy wnidą na święte marmóry,
chwalą Twórcę i żebrzą duszy Chleba chóry,
piersi bijąc i pławiąc różane jagody,
aż czas przyszedł, by ślubne odprawiły ody.
A dawszy im pewny znak ochmistrz ich i sobie,
staną kołem parami przy zbawiennym żłobie,
czekając, której każe wprzód zacząć rytm nowy
i sam z lutnią złocistą w pojśrzodku gotowy.
A ten gdy ręką wskaże, gdzie Klijo stanęła,
ona tę też słowiczym głosem pieśń zaczęła: