patrzcie! oto budowa powoli się wznosi
codziennie wyraźnie rośnie potrochę
jakgdyby dodawano jej piór do skrzydeł
na których może wzbije się w błękitne powietrze
jakgdyby to były gałęzie
i liście zielone
na pniu czerwonym
na pniu rosnącego domu
ile natchnienia kryje ta cegła
którą wraz z tobą oto teraz podnoszę murarzu
by mocniej spoić mój wiersz
w pomnik tak trwały
jak dom który myśląc murujesz
w pomnik natchniony jak wapnem schlapana kielnia
to są wszystko doprawdy szczegóły wesołe
które codziennie tędy przechodząc widzę
jeśli twoje dzieło urosło o jeden centymetr
to jest to centymetr dumy
to ona zieloną wiechą z której powiewać będą
kokardy radości
sztandary trudu
uwieńczy twe proste i wzniosłe dzieło
oto dom już gotowy
człowiek w nim zamieszka który nie miał domu
lub w zaniedbanej mieszkał ruderze
patrz jaka radość otwiera mu ciemne dłonie
tu tryska żywy strumień wody
tu pachnie farbą i lakierem
jakgdyby to była woń kobiety
z którą wejdziesz do nowego domu
patrzcie!
teraz słońce prześwieca przez blanki muru
to będzie zdrowa forteca którą zbudował człowiek
zanim bezlistny listopad uderzy
zanim grudzień uderzy burzą śniegową
prędzej mądrzy majstrowie prędzej murarze
prędzej poeci z cegieł budujący poematy
trzeba budowę wznieść pod dach zanim listopad
wszędzie w całym świecie budują domy różowe
patrzcie! słońce prześwieca przez mury
cegła za cegłą układa twarde strofy
śpiewają ramion jasne rusztowania
śpiewa piasek i wapna blask
słońce prześwieca przez moje palce
i kładzie na papier złote plamy
jakgdybym kielnia budował
poemat!
Źródło: Sygnały, r. 1939, nr 64.