W rozbłyskach płynie carów miasto stare —
Zachód w złocistych przegląda się baniach;
Ulice w mroki osnuły się szare,
Toną w półsennych, cichych zadumaniach...
Hen, rozpłakaną pieśnią w nieboskłony
Poważnie, głucho, brzmią cerkiewne dzwony.
Dawno tak w ciągu zamierzchłych stuleci
Huczą, gromowym podobne zawiejom,
A jęk ich echo lat ubiegłych nieci —
Niby podzwonne przeminionym dziejom —
I dziwną trwogą brzmią spiżowe tony,
Bo dziećmi carów są te wielkie dzwony.
Bo nie padała na ziemie Rusi
Złotej wolności jasna aureola,
Lecz życiem ludu był ucisk, co dusi,
Prawem — bezprawie, władczynią — niewola,
Nienawiść — myślą, wiarą — zabobony,
Pieśniami — skarga wasza, wielkie dzwony...
O, wieleż żalu wasza nuta chowa!
Jakąż jest klątwą i bólem wezbrana!
Słychać w niej wrzawę bitwy Kulikowa
I krzyk Jermaka i groźby Iwana,
Czerńców modlitwy, bojarów pokłony...
W was serce kraju jest, cerkiewne dzwony!...
Kiedy nadeszły chwile zguby rychłej
I kiedy stary gród płonął w pożodze,
Jak-żeście wtedy — przelękłe — przycichły,
Gdy stał na Kremlu, skryty między wodze,
Ów mały człowiek, co obalał trony!...
Czyż wolność struła was, cerkiewne dzwony?
Dziś święto carskie — więc radosną hurmą
Chwałę głosicie i o zdrowie modły —
Prosząc, by słońce nie wstało nad turmą,
By nadal władał knut i żołdak podły,
By się nie dźwignął naród ciemiężony...
Czy Bóg was słucha, o cerkiewne dzwony?