Nie chciały kwitnąć te kwiaty
w trupiej czaszce sadzone,
nie chciały...
A jeden kwiat miał być biały,
a drugi miał być czerwony,
a złoty miał być ten trzeci
kwiat w trupiej czaszce sadzony,
kwiat złoty! — —
Jeden miał być tak biały,
jako piersi twe młode,
jak te moje marzenia
o tobie,
co na bystrą gdzieś wodę
porzucone — poniesione
popłynęły w świat!...
Nie zakwitnął biały kwiat...
Drugi miał być czerwony,
jak twe usta, twe usta! —
jak ta moja krew spiekła,
co mi serca pociekła
przez kochanie jedyne,
dla którego dziś ginę;
miał być taki czerwony
ten kwiat drugi, sadzony
w starej trupiej czaszce.
Nie zakwitnął kwiat biały,
nie zakwitnął czerwony,
nie zakwitnął ten trzeci,
który miał być tak złoty,
jak twe włosy promienne,
jak to słońce, co świeci
— nie dla mnie! —
jak to szczęście wyśnione,
szczęście moje stracone,
które przeszło koło mnie,
idąc kędyś w świat!
Nie zakwitnął biały kwiat,
ten kwiat mej tęsknoty,
kwiat mojego snu;
nie zakwitnął czerwony
kwiat miłości mojej;
nie zakwitnął ten trzeci,
ten złoty,
łzą gorącą zroszony
szczęścia mego kwiat — — —
Nie chciały kwitnąć te kwiaty
w trupiej czaszce sadzone,
nie chciały...
A jeden kwiat miał być biały,
a drugi miał być czerwony,
a złoty miał być ten trzeci,
hej! złoty — — —