Jestem zmęczony i łzy z ócz mych biegą
na zwiędłe marzeń mych przedwcześnie kwiecie,
na suche pączki liści, które zmiecie
wicher, nim słońce na niebie dostrzegą,
nim się rozwiną, nim zapachną w lecie...
Nic nie zdziałałem do dziś dnia na świecie,
skargę jedynie słałem na wsze strony, —
nie pracowałem nawet nic — a przecie
jestem zmęczony...
Bezsilność całą treścią życia mego, —
płaczę w ciemności, jak lękliwe dziecię
a płacz to marny, bezradny i płony,
który przynosi wstyd nawet kobiecie...
Brak mi sił, mocy — i nie wiem dlaczego
jestem zmęczony. —