Czymże są wobec niebios i ciemnych otchłani
Nasze pieklą znajome, nad którymi, smutni.
Rozpinamy pożółkłe meba dźwiękiem lutni.
By je rzucać, z tęsknoty za ziemią - spłakani?
O, czym jest miłość nasza, wieczny serca połów,
Klęski, odwroty mądre, zwątpienia i burze,
Wobec mocy wichury, rozpętanej w górze.
A cichej i pokornej pod stopą aniołów?
Jak kielichem z dna świata, tak czerpiemy słowem
Mądrość, co serca poi wyniosłą rozpaczą -
A jeśli nasze słowa tylko tu coś znaczą.
Jeśli dla nieba mamy nieznajomą mowę?
O, poeto natchniony1 Pod statuą lśniącą
Schylony i bijący w struny z całej mocy,
Lutnię srebrną i czarną, podobną do nocy,
Gdy odkładasz, zmęczony, pomódl się gorąco!