Mroczna Elegia

Pamięci Andrzeja Struga

Mrok kołami się toczył, wozy wiozły przeszłość.
Księżyc hełmem opadał w drogi piach namokły.
Nie gwiazdy w ladowicach. Ojczyznę na wargach
wiatr stepowy rekami kościstemi targał.
Nie ulękli się wiatru. Ale świt niebieski
ojczyznę bezimienną, jak całunem, okrył.

Wędką złudzeń łowili nad powierzchnią wklęsłą
jezior, kędy legendy sens bezdenny drzemie,
młodzieńcy rozszumiani — śliskie wodorosty.
Ale drżały na wietrze słów niepewne przęsła,
a ów płomień syczący, co zwiastował ziemię,
oddalił się i mroźnym widnokręgiem ostygł.

Jeszcze ręką radosną odgarniają nurty,
co opadły na oczy pomostami brwi,
a już więdną wrogością ukwiecone burty,
żółte krzyże się piętrzą i wyrasta bór tych,
którym mity znaczono lśniącą szlifą krwi.

Szubienicom majaczą wspomnienia gałęzi
i przyrzeczeń liściastych nurtujący sok.
Ale księżyc w ojczyźnie czarna krata więzi
i brzęczą kajdanami czterościany cel.
Śpiewający młodzieńcze — rozgwieżdżony cel
zatopił bezpowrotnie wzbierający mrok.

Dobre, dzikie zwierzęta już przemyślnie kluczą,
omijają podstępnie drogi leśnej krwi.
Jak ci słowa uskrzydlić, by czerwonym kluczem
sfrunęły w ciemne miasto — pasmo przyszłych dni?

Czytaj dalej: Na dyskusję o masonach - Jerzy Kamil Weintraub

Źródło: Sygnały, r. 1938, nr 38.