Jak dziś widzę, czas się liczy
Na godziny, nie na wieki.
Ledwiem weszła w dzień zwodniczy,
Już mój wieczór niedaleki.
Nazbierałam setki wiązek;
Lecz się z bliska pokazało
Więcej zielska niż gałązek -
Dużo ciernia - kwiecia mało.
Nie utrzymać ich już w ręku!
Więc wyrzucam je po drodze,
I z wielkiego niegdyś pęku
Do tych kilku kwiatów schodzę.
Czasem kłos tam zamigoce,
Jagodowa kiść wyrośnie,
Miłe oczom te owoce,
Lecz spożywam je żałośnie.
Bo nie dzielę już ich z temi,
Z kim dzieliłam dnie majowe.
Już pół serca mego w ziemi,
I o drugą drżę połowę.
I to jednak, co zostało,
Złoci zachód mego słońca.
I niech wiązką będzie małą,
Byle donieść ją do końca.
1877