Zrębem wśródleśnym, pełnym złotych cieni,
Który na blade niebo ma swe wyjście,
Gdzie tak jak rzeka płyną zwiędłe liście,
W słońcu jesiennym, błyszczącym złociście,
Idziemy cicho do siebie wtuleni
Zrębem wśródleśnym, pełnym złotych cieni.
Mijamy w drodze żłoby dla jeleni,
Przygotowane już na zimy przyjście.
Twarz nam muskają zwieszające kiście
Sosen i jodeł zielonych wieczyście.
Milcząc, w swych własnych myślach zatopieni,
Mijamy w drodze żłoby dla jeleni.
I w duszach naszych jest smutek jesieni —
I słowa zawsze dzwoniące srebrzyście,
Zanim przez usta nasze znajdą wyjście,
Spadają w serce tak jak zwiędłe liście.
Idziemy cisi, niemi, zamyśleni
I w duszach naszych jest smutek jesieni.
Na drodze naszej staje tyle cieni.
Wiemy, że będą z nami iść wieczyście
Jesienią życia, poprzez zwiędłe liście.
Więc choć las cały pali się złociście,
Patrzymy w przyszłość naszą przerażeni:
Na drodze naszej staje tyle cieni.
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935.