Są chwile, kiedy tak na świecie źle mi,
Tak trudno jest mi dzień do końca przebyć,
Tak niepotrzebny czuję się na ziemi,
Że chciałbym przepaść, przeminąć i nie być.
I gdy najbliżsi, po krótkiej żałobie,
O mem istnieniu na świecie zapomną,
Nie pozostawić ni znaku po sobie,
Jak kropla, rzeką wchłonięta ogromną.
A gdy się cały rozpłynę w niebycie
I cieniem stanę się własnego cienia,
Może rozpocznę wtedy lepsze życie,
Jako maleńka cząstka wszechistnienia.
I istnieć będę w wieczorów zadumie,
W tęsknocie dali, w śpiącym wśród skał echu,
W graniu strumyka, w drzew wieczystym szumie
I w jesiennego dnia złotym uśmiechu.
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935.