Zawsze modliłem się o skarb prostoty
A żyją we mnie jakby dwie istoty.
Każda ma własne sprawy tajemnicze
I inną duszę i inne oblicze.
Jedna chce latać skrzydłami srebrnemi,
Druga mię ściąga brutalnie ku ziemi.
Jedna jak dziecko do ludzi się garnie,
Chcąc im osłodzić troski i męczarnie,
Druga mi refrain jeden podpowiada:
Jak pies tak włóczy się za nami zdrada!
I nigdy nie wiem, jeniec złego losu,
Która zwycięży i dojdzie do głosu.
Ach, gdyby można raz tej chwili dożyć:
Obie połówki w jedną całość złożyć,
Tą wieczną walkę w sobie udaremnić,
Ciemne rozjaśnić a jasne zaciemnić,
Nie kreślić znaków na płynącej wodzie,
Być z sobą samym raz w zupełnej zgodzie,
Dobić do brzegu odwiecznej tęsknoty
I stać się pełnią swej własnej istoty.
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935.