Przez las, srebrzystym otulony śniegiem,
Mkną nasze sanie leciutko i miękko
Ku owej stronie, gdzie nad lasu brzegiem
Prosto do nieba prowadzi okienko.
Jest biała cisza — tylko dzwonki dzwonią
I czasem z drzewa okiść śnieżna spadnie.
Nad twoich oczu pochylam się tonią,
Jakbym odgadnąć chciał, co leży na dnie.
Po brylantowej drodze płyną sanie
Prosto na okno wybite do nieba.
I nie wiem, czyli w nich wiozę kochanie,
Bo w takiej chwili nic wiedzieć nie trzeba.
Jeno tą białą ciszą się zachłysnąć,
Jeno zasłuchać się w dzwoneczków chrzęście,
Jeno bez słowa białą dłoń uścisnąć
I lecieć w szczęście...
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935.