Ciemność bez kresu — głusza nieskończona,
Cisza wlokąca zwój długich warkoczy —
Duszność, co wszystko w swoich splotach tłoczy,
Objęły ziemię i niebo w ramiona.
Wtem zadźwięczała jakaś pieśń szalona,
To stado wilków stojąc na skał zboczy
Spogląda w wąwóz świecącymi oczy
I wyje dziko — na chwilę pieśń kona.
I znów wybucha beznadziejnie... długo...
Księżyc przedarłszy chmur stłoczonych zwały,
Oświecił wąwóz bladą światła strugą.
Na dnie w szczelinie rozpękniętej skały
Trup leży siny — — — księżyc sczerniał blady,
Ciemno — i jęczą znów wilków gromady.
Źródło: Impresye, Henryk Zbierzchowski, 1902. Wiersz został unowocześniony.