Nad rzeczką bystrą stoi dziewczyna,
W przeświatlą kosę wianuszek wpina,
Aż się jej skała ujmie spod stopy
I wpada biedna w szklanne zatopy.
Szukał jej chłopiec, konał z boleści,
Lecz próżno szukać - znikła bez wieści.
Płakał rok cały, pobladł na twarzy,
Wreszcie zapomniał, co się i zdarzy.
Na płocie sroczka skrzeczy jedyna,
Przez most weselna ciągnie drużyna.
Po przedzie swaty z drużbów gromadą,
Skrzypiąc w skrzypiec, pieją i jadą.
A w tem rybacy ciągną po wodzie
Z przemocą wielką ciężar w niewodzie,
W ciężkim niewodzie zwłoki dziewczęce
Z wianuszkiem ślubnym, w białej sukience.
Chłopiec z konika co żywo skoczy,
Żal pierś mu ściśnie, łzy zaćmią oczy,
Wtem pojrzy w niebios błękitne jaśnie,
Wtem w białe dłonie smutnie zaklaśnie:
- Biadaż! o biada złej mojej doli!
Serce od serca któż przyniewoli?
Mnie z chłodną śmiercią brać zaręczny,
Kiedy już nie ma mojej dziewczyny. -