Dziwożony

Przez bór śpieszy jeździec, przez puszczę szumiącą,

Wskroś liści strugami blask strzela z ukosa.

Mgły kłębią się z bagnisk, z łąk srebrzy się rosa.

Ni rosa to srebrna, ni mgły się to mącą.

To wiewnych dziew grono, w wieczornej krąg zorzy,

Dłoń w dłoni, na smugach zawodzi pląs hoży,

W ich rąbkach z mgły białej w łzy rosa się mieni,

Ich ciała przezrocze z miesięcznych promieni.



Ich oczy z gwiazd spadłych. Włos światły, od środka

Paproci kwiat zdobi iskrzące skrzydlaty

I błędne ogniki spinają im szaty,

I tańcom ich wiewnym pieśń wtórzy tak słodka,

Tak słodką zawodzą pieśń dziewy tańczące,

Że wstrzymał się strumień w swym biegu na łące

I wiatr tchu zapomniał, wsłuchawszy się cały,

I drżące osiki z nagła drżeć przestały.



- Chodź do nas! chodź, chłopcze - brzmi pieśń dźwięcznej mowy -

Co błądzić gdzieś tobie w noc ciemną, w bezdroży.

Zsiądź z konia, zsiądź z konia, chodź z nami w pląs hoży. -

Koń parska i dębem wrył w ziemię podkowy,

I próżno go jeździec - znój zimny na czole,

Zdębiały włos mając - ostrwiami w bok kole.

Świat boży mu w oczach to mierzchnie, to błyska

I chwieje się drżąco jak senna kołyska.



- Chodź do nas! chodź, chłopcze!-zaklęty śpiew nęci-

Chodź z nami w pląs hoży. Gdy tańczyć przestaniem,

Na kłębach mgły lekkim kołysanej wianiem

Rozkosznie jest bujać w sennej niepamięci.

Szumiący liść do snu, do marzeń łabędzie

Brzmienie arf czarownych słodko grać ci będzie. -

- Och! puśćcie mię! nie chcę! choć droga daleka,

Mnie spieszno. Tam dziewczę, tam moje mię czeka. -



- Czy chcesz mieć pas złoty w tęczowe odmiany?

Lub, jeśli walk krwawych tkwi w tobie ochota,

Miecz wodza Pioruna, lub młot króla Młota.

Lub oszczep z gór siedmiu, w trzech zdrojach nurzany?

Lub zbroję, od której grot i cios ucieka,

Lub pierścień, co czyni niewidzialnym człeka? -

- Och! puśćcie mię! nie chcę! nic nie chcę! nic zgoła!

Tam dziewczę mię czeka z uśmiechem anioła. -



- Czy chcesz ty czarownych znać słów zaklinanie,

Którymi niedźwiedzia, dzika krwawe zwierzę

I smoka też zwalczysz, który skarbu strzeże,

Skarb twoim się stanie - chodź do nas, młodzianie!

Skarb złota i pereł, i drogich kamieni,

I szaty barw tylu, w ile blask się mieni:

Szkarłatne - w jutrzenki nurzane kąpieli,

I białe - tak białe, jak gdy śnieg się bieli. -



Przed wzrokiem się jeźdźca rozwleka mgła biała:

- Precz! puśćcie mię! nie chcę! nic nie chcę! precz z drogi. -

Koń jęknął, aż w trzewiach poczuwszy ostrogi,

Wyprężył się, chrapnął i prysnął jak strzała.

- Masz szczęście, wędrowcze, żeś nam uszedł cały,

Bo gdybyśmy ciebie w pląs były porwały,

Łaskotan rozkosznie, chichocząc z uciechy,

Śmierć miałbyś wśród tańca z serdecznymi śmiechy.

Czytaj dalej: Topielica - Felicjan Faleński