Teraz żegnaj, dobry klonie!
Złagodniało jasne słonko:
Po ściernisku — po zagonie
Pójdę sobie — pójdę łąką.
A na rżysku — na strażnicy
Zielenieją polne gruszki,
A śród złotych słom pszenicy
Fioletowy kwiat ostróżki.
Za ścierniskiem nie ruszane
Zielonością szarą lśniące —
Drzemie pole kartoflane,
Kędy kryją się zające.
Dalej strumień płynie srebrny —
Pluszcze — pluszcze — srebrną falą,
I odbija blask podniebny,
Aż się rybki w nim krysztalą.
Pół niebieska — pół srebrzysta,
A zarosła tatarakiem —
Płynie wstęga przeźroczysta:
Łąka idzie fal jej szlakiem.
Strumień szemrze — strumień marzy —
W strumień patrzy złote słońce —
Płomieniami fale żarzy
I rozsyła wilgoć łące.
Szemrzą fale wód srebrzyste —
Kwitnie łąka, a na łące
Jedwabiste a soczyste
Wstęgi trawy woniejące.
Rząd kosiarzy sterty składa,
A co który kosą machnie,
To zielona trawa pada,
Łąka cała sianem pachnie.