Coraz to gorzej, choć świat postępuje,
Z każdym dniem naprzód, wynalazkiem wiedzą,
Gdy jeden zbytnio w wszystko obfituje,
Tysiące w nędzy całe życie siedzą.
Jeden tysiączne sumy w noc przegrywa,
Tysiące w jeden dzień przebankietuje,
Drugi od ciężkiej pracy dogorywa,
I całe życie niedostatek czuje.
Tam znów na stosach spiętrzonego złota,
Niecna się Bogu urąga rozpusta,
Obca tam litość i obca tam cnota,
Bluźnią Ci Boże ich czyny i usta.
Oni Twe Boskie podeptali prawa,
W twarz nam rzucają śmiechy i pogardę;
Bije do Ciebie skarga nasza łzawa,
Patrz jak nas gnębią, skrusz ich serca twarde.
Coraz to więcej na ziemi ucisku,
Bogacze w złotym cielcu rozkoszują,
Pragnąc wygody, honorów i zysku,
A nędzy braci nie widzą, nie czują.