O, wy, co nas tak karzecie
Bez litości i bez względu,
Wy nie znacie, wy nie wiecie,
Jaka czasem świętość błędu.
Kiedy boski promień spłynie
W odmęt ludzkiego tu życia,
W sercu to, w sercu jedynie
Szuka dźwięku i odbicia.
Tajni serca nikt nie zgadnie,
Czasem na nie letarg padnie,
Spi, zamiera długie lata,
Aż nagle z przeszłego świata,
Jakieś rodzime wspomnienia
Sławy, nadziei, cierpienia,
Jakiś widok, jakaś nuta,
Dawno w pamięci zasuta,
Skrytą sprężynę naciska,
I zdrój czucia w życie tryska,
A gdy z czasem wzrosła siła,
Jak gdyby tamy przebiła
I jak powódź się rozleje
W błędne, szalone nadzieje,
Rwąc za sobą w dzikie fale
I rozsądku pion i szalę;
Mocniejsi, karzcie przewinę,
Lecz szanujcie jéj przyczynę,
Czucia w kluby nie weźmiecie
Ni rozkazem i żelazem;
Mocniejsi, zniszczyć możecie
Ale tylko z sercem razem.
Czucie serca, odblask Boga,
Chcieć ujarzmić, próżna praca,
Ledwie dotknie przemoc sroga,
Czucie cicho w źródło wraca.
O wy, co nas tak karzecie
Bez litości i bez względu,
Wy nie znacie, wy nie wiecie,
Jaka czasem świętość błędu.