W pierwszéj części téj powieści, starałem się zachować pamięć dawnego w Polsce myśliwstwa, które pod kierunkiem niemieckim nikło powoli i teraz całkiem już znikło. — Znałem w dzieciństwie ostatniego wielkiego myśliwego w Galicyi, Leona Horodyskiego z Bielinki, pod Samborem. — Z jego ust słyszałem jego przygodę z niedźwiedziem, którą opisałem w trzecim obrazie pierwszéj części téj powieści. — Późniéj w mniejszych rozmiarach, ale jeszcze znaczne utrzymywali myślistwa Ksawery Krasicki w Lisku, i w Dubaniowicach Kazimierz Jabłonowski, brat mojej żony.
W drugiéj części powieści trzymałem się prawie dosłownie legendy o Hryńku Pełechatym, jego postaci, jego oczach, słowach, śmierci od kuli z patyny ulanéj; o rzezi w Szczercu, klęsce Kozaków pod Komarnem, a nareszcie o pomniku, który stoi dotychczas z napisem: Mors Tua, Vita Nostra. Tę legendę wziąłem z opowiadania starego strzelca Fabiana, Ukraińca, który zapamiętał rzeź Humańską i który umarł u mego brata Seweryna w Nowosiółkach w Samborskiem, na łaskawym ale nie zasłużonym chlebie.