Z powodu terminologii ekonomii politycznej

A cóż to, mo­spa­nie, za wie­rut­ny głu­piec,
Co nas chce na­uczać, co han­del, co ku­piec!
Wszak ci to nie wie­dzieć - i dzie­cię­ciu wstyd,
Że han­del - to okpisz, a ku­piec - to Żyd.
Że do­wóz - to Nie­miec, a wy­wóz - po­dat­ki,
Pie­niądz - cień, mo­ne­ta - dru­ko­wa­nie płat­ki,
Mo­no­pol - a za­sie! Wła­sność - dy­mi­łysk,
Do­chód - czy­sty prze­chód, a zysk - to w pysk.

A rząd? Jak na dzi­siaj, rząd, mo­spa­nie, kiep!
Jego ar­gu­men­tem stry­czek albo cep.
Gdzie taka eko­no­mia wzra­sta,
Wszyst­ko bła­zeń­stwo, i ba­sta!

Czy­taj da­lej: O pierdzeniu – Aleksander Fredro