W szczupłym dowcipu zamkniony obrębie,
Mórz niezbadanych Platona nie głębię;
Ani porywczej aż w gwiaździste progi
Z bystremi myśli puszczam teologi.
Od Muz poleskich wychowane chłopię,
Jaki mi w ręce, przy mym horoskopie,
Podały statek; tym na chleb zarabiam:
Brząkam na lutni i tak serca zwabiam.
Ode mnie pasterz u trzody nawyka
Piać srogie walki: kiedy byk na byka
Zemstę gotując, orze stopą ziemię,
A na pniu wsparty twarde ostrzy ciemię.
Często i Satyr we krzu kozio-nogi
Słucha mych pieśni; więc i ziemne bogi
Czasem opiewam poważniejszym tonem,
Idąc z Horacym uczeń nieścignionem.
To dzieło moje. Wesoły a zdrowy,
Nie suszę dumą i zawiścią głowy;
Że kto niewolnik wyuzdanych chuci,
Z swego nie kontent, a cudzym się smuci.
Umysł spokojny i nieżądny wiela,
Doświadczonego miłość przyjaciela,
Lutnię rozkoszną: to kiedy posiadam;
Gdy umiem sobą, całą ziemią władam.
1773, VII, 330 — 332.