Na śmierć Augusta III, Króla Polskiego, W. Książęcia Litewskiego i Elektora Saskiego, w r. 1763

Lutni moja! coś chwilę przedtym wdzięczne strony
Na głośne chciała stroić serc radosnych tony,
Sposobiąc się na króla wielkiego przybycie,
Już go nie masz; już skończył to śmiertelne życie!
Już z tego majestatu, co mu świat bił czołem,
Cień stoi próżny tylko z nikczemnym popiołem.
Któżby na to nie westchnął, kto skargą płaczliwą
Nie miałby się żałować na śmierć zazdrośliwą,
Iż nam w smutnym złożyła tego pana grobie,
Co imię króla z ojcem złączył w swej osobie?
 Kiedyż większą nadzieję to królestwo miało,
Że się z innemi zrównać ma w Europie chwałą,
Jak gdy pod jego rządem wiek tocząc spokojny,
Obojętnym patrzało okiem na świat zbrojny,
A wkoło prawie mając pożary Marsowe,
Na łono jego próżną trosk schylało głowę?
Pokojem państwa kwitną, a kto więc zdobyczy
Z wojen szuka, mniej zysku, więcej szkody liczy.
Laury, Marsowe szczepy, drzewa są niepłodne;
Krom cienia nic nie czynią, ni mogą być godne
Porównania z oliwą, którą Pallas sadzi:
Skąd ludzie i cień mają i owoce radzi.
 Tego zgoła monarcha nasz był zawsze zdania.
Nie liczył on dni mieczem swego panowania;
Wznawiając złote wieki w Polsce August nowy,
Zawarł na lat trzydzieści kościół Janusowy.

Lecz on, co pokój miły rad w swym państwie chował,
O jakże z sobą walczył, jak więc tryumfował?
Placem mu całe życie, orężem — myśl dzielna,
Celem — przykład, a zyskiem — sława nieśmiertelna.
Wiemy, wszak na to patrzał świat cały zdumiany,
Gdyś ani na umyśle, ni na twarzy zmiany
Nie ukazał, monarcho! choć cię wyrok boski
Rozlicznemi doświadczał w lat przeciągu troski,
Gdy twoję nieprzyjazna Bellona krainę
Pustosząc, wsie i miasta mieniła w perzynę;
Kiedyś (żal wspomnieć! toną we łzach mi zrzenice!)
Najdroższą życia twego stracił połowicę,
Panią w cnotach, w mądrości nigdy niezrównaną,
A wiekami całemi nieodżałowaną!
 Drugiby na te ciosy nie chciał żyć na świecie:
Boć to i bohatyrskie serce, sercem przecie
Jest ludzkim; a od żalu wolna nigdy dusza
Nie była Aleksandra, ani Juliusza;
Zwłaszcza, kiedy uprzejma miłość i wrodzona
W żal srogi i nieznośny smutek jest zmieniona.
Toś jednak zniósł wspaniale, a cnota twa wzgórę
Wyniosła cię nad ludzie i nad ich naturę.
Tak stoi niewzruszony cedr na twardej ziemi,
Choć nań Eol szturmuje wiatry potężnemi:
Więc gdy się inne drzewka łamią w tym odmęcie,
On sam wstrzymuje impet, stojąc mu na wstręcie.
Czynią człeka częstokroć fortunne Zefiry
Szczęśliwym; lecz przeciwność sama z bohatyry
Obok sadza, za przykład stawiąc wiekopomnym
Czasom, kto ją wytrzymał umysłem niezłomnym.
 To serce tak odważne, ten umysł wspaniały
Nie same tylko oczy ludzkie oglądały;
I śmierć nań zdumiała, gdy na przyjście onej
Ukazał nasz monarcha umysł niestrwożony;
A której, co pod niebem tchnie, zabija wszytko,
Niezmrużonym oglądał okiem kosę płytką.
Tak i życiem i śmiercią to pakazał jaśnie,
Kto sławnym był za życia, z tym sława nie gaśnie.

Czytaj dalej: Balon - Adam Naruszewicz