Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

I

Dominika z natury była introwertyczką, i świadomie wybrała samotność jako sposób na życie. Wmawiała sobie, że zainwestowanie uczuć w kogoś tylko ją zrani. Gdy z kimś rozmawia biega oczami za cieniem pod stopami, aby nie mieć kontaktu z rozmówcą.
Czasem samotność boli. Szczególnie wówczas, gdy chowa ręce, aby nie dotykać nikogo. Nie lubi dotyku, niepotrzebnego poczucia bliskości. Zawsze cicha i skromna, nie wymagająca. Tylko czasem miała dość tego wewnętrznego pragnienia, które budziło się w niej, kiedy otwierała oczy po nieprzespanej nocy. Jakby pod powłoką pokory skrywała swą drapieżną namiętność.
Wieczorami siadała wygodnie na dywanie. W stanie relaksu umysłu i ciała poddawała się medytacji. Czuła się napełniona energią miłości, a jej serce w takich momentach było kwiatem, z błyszczącym klejnotem w centrum.


II

To był dla niej paskudny dzień. Zbyt mocny wiatr dął w jej rozkloszowaną spódnicę, która wyglądała jak rozłożony parasol. Szła przygarbiona, aby powstrzymać ją przed radosnym falowaniem. Spódnica - nieposłuszne dziecko, niecierpliwie wyrywające się z rąk.
Widok ten przyprawiał przechodniów o śmiech, czasem spoglądali na nią z politowaniem, i
była zła na samą siebie, że daje darmowe przedstawienie.
I jednocześnie napatoczyła się Zezula.
- Dominiko! Jak ty wyglądasz! Po co ci ten beret.
Sama także nie cierpiała tego beretu, pod którym chowała swoje długie czarne włosy, przekonana, że w ten sposób nie zwraca na siebie uwagi. W tym dniu Zezula miała na sobie wysokie kozaki w kolorze dobitnej, mocnej zieleni, niebieskie obcisłe spodnie i żółtą, rozpinaną koszulkę, przez którą prześwitywały jej piersi.
Na samą myśl o najnowszych trendach mody ciarki przechodziły Dominice po plecach i odczuwała mdłości. Biorąc głęboki wdech, starała się zapanować nad myślami. Od jakiegoś czasu były wciąż takie same. Molestowały jej umysł, nie dawały za wygraną. Myśli. A za nimi nowe obawy.
Zezula (to zdrobnienie od imienia Zuzanna, które sama wymyśliła) zawsze próbowała - bardziej z mniejszym, niż z większym skutkiem – być dziewczyną modną. Czytając kolorowe gazety spotkała się z modnym słowem „trendy” i aby „być na czasie” zaczęła kształtować własne życie według aktualnie panującej mody. Jednak ona chyba za bardzo podporządkowała się temu. Jedno było pewne; dała się opętać temu nowemu światu, światu, który pochłaniał ją z każdym dniem coraz bardziej.

We dwie udały się do pubu. Magia tego miejsca pozwala zdjąć smutek jak przemoknięty płaszcz.
Zezula zaczęła z pasją przeglądać kupione niedawno kolorowe czasopisma. Zajęta sączeniem Martini nie zauważyła, że Dominika usiłuje podchwycić jej zamglony wzrok, który powędrował już w niedostępną krainę wyimaginowanych obrazów.
- Czy zastanawiałaś się czasami, co w tym modnym sposobie bycia jest dla ciebie ważne? – zapytała Dominika.
– Idiotyczne pytanie – odpowiedziała, i popijając trunek przyglądała się odpryskom wczorajszego lakieru na paznokciach. Dominika nie ukrywała zdziwienia.
– Martwię się o ciebie, zmieniłaś się. Jesteś zupełnie nie do poznania.
- To nie ma nic do rzeczy. Wystarczy, że ja wiem, iż wszystko jest tak, jak chcę - odpowiedziała wymijająco i wzruszyła pogardliwie ramionami. Jej myśli były niepokojące.
Dominika poczuła się co najmniej dziwnie, przez jej głowę przelatywało szereg obrazów: krzyki, rzucanie o podłogę przedmiotami, posiniaczony policzek, ukryty pod starannym makijażem.
- Tak, moja droga – Zuzanna zatrzymując wzrok na koleżance zaczęła mówić - niczym w uśpieniu czekasz na księcia z bajki, a ja tymczasem przejęłam inicjatywę!
Odstawiła lampkę wina i patrząc jej przyjaźnie w oczy, z lekkim współczuciem w głosie, zaczęła swój monolog.
- Przypominam sobie moją przygodę ze Szpetnym Tytusem. Spotykaliśmy się na plaży, w lesie, na łące. Potrafiliśmy unieść się w siedmiobarwnej kropli deszczu miłosnych uniesień. Byłam drżeniem, spełnieniem. Zachody słońca były dla nas inspiracją. Szum fal odrywał nas od ponurej rzeczywistości, był muzyką, która zdawała się brzmieć tylko dla nas. Cichła, kiedy byliśmy blisko. Czuliśmy na sobie swoje przyśpieszone oddechy, każde drgnienie naszych ciał, każdy jęk rozkoszy. Była to magia, której nigdy nie będę potrafiła opisać, ani opowiedzieć.
Zezula, wyrwana ze wspomnień, zadrżała, czując, że nabawiła się wypieków.
- Zapewne spytasz się skąd on jest. O ile pamiętam to chyba z Mazur... ale jednego jestem pewna! Na pewno z netu! Tak, z netu. Poznałam go na czacie. To takie dziwne? Chyba nie, prawda?
- Na czacie?- Dominika starała się zapanować nad drżącym głosem.
- A cóż w tym takiego złego?
- Zezula, On istnieje tylko w twojej wyobraźni. - Twoje internetowe, wirtualne randki są jak meduza, wypuszczają paraliżujące nici, które oplatają ciebie, swoją ofiarę. Czy nie widzisz tego?
-Cóż z tego? – zapytała krótko.
- Moje marzenia urzeczywistniły się. Tytus reagował na każdą tonację moich uczuć. Raz był namiętny i pożądliwy, innym razem szeptał niedosłyszalnie. Żadne moje słowa nie pozostawały bez oddźwięku. Ale czasem odczuwałam nieopisany lęk, czytając słowa które sama przecież wywoływałam.

Dominika pociągnęłam spory łyk trunku, poczuła się tą drżącą i oddychającą głęboko kobietą, która przypomniała sobie, cóż to znaczy żyć „pełną parą”. - To tylko wyimaginowany świat! – dodała po chwili w zamyśleniu. Zuzanna kontynuowała dalej:
- Spędzałam przed komputerem upojne dni i noce. Rozdarta między nieokiełznaną wyobraźnią, a tak odmiennymi podszeptami, że... tak naprawdę nic się nie dzieje. To już się wydarzyło. Wtedy. W nocy. I w dzień.- Bez zastanowienia ciągnęła dalej. - Myślałam o tym tak intensywnie, że wszystko inne zniknęło z pola widzenia i zaczynałam drżeć na sama myśl o tym, że mogłoby mi coś przeszkodzić w tych erotycznych zabawach.
- Ech Dominia! - dodała rozmarzona.

Internet stał się dla Zezuli przyjacielem, Dżinem - mitycznym duchem z arabskich baśni, spełniającym jej życzenia. Dla niej martwa litera miała znacznie większą siłę wymowy niż żywe słowa. To dziwne rozdwojenie ekscytowało ją i wzmacniało – chociaż powinno osłabiać. I na sobie samej mogła poczuć ten dreszcz emocji, jaki towarzyszy gwiazdom z jej ulubionych czasopism. Cholerne złudzenie.
- To inne życie, lepsze, ciekawsze. - Czy nie mam prawa postępować tak, jak zechcę? – wybuchnęła nagle Zuzanna.
- Wyciskać z życia co się tylko da? Myślisz że takie życie nie ma sensu? To moje życie i tobie nic do tego! - Przez sekundę była bliska łez.
Wesołe płomyki w jej oczach zgasły...

Nie wiem jak to powiedzieć. A może się wstydzę...
To moje ostatnie spotkanie z psychoterapeutą.
Wychodząc z gabinetu spojrzałam na obraz P.Picasso „Głowa czytającej kobiety”, i pomyślałam sobie, że także jestem kobietą o dwóch obliczach. Dominika i Zuzanna to Ja. Życie zawiera w sobie niezliczoną ilość zagadek.

Opublikowano

Nie wiem jak to powiedzieć...
komentarze naprawdę zastrzeliły mnie! nie myślałam że takst może się spodobać i nie jest to z mojej strony kokieteria. i tym bardziej jestem zaskoczona że pozostaje jakaś refleksja...
jednym słowem DZIĘKI!

Opublikowano

adam
nie wiem co napisać / gdyż pisze w innych klimatach niż ty/ i twok komentarz świadczy o tym że poprostu przeczytałeś...i tyle... ale to i tak miłe że mam w twojej osobie czytelnika
tak poprostu!
pozdrawiam

Opublikowano

Edward - Szkoda trochę, że bohaterki są dość banalne. Ale takie jest życie.
Masz rację nie zawsze jesteśmy pełni patosu, ambitni, i zwykłość jest naszym chlebem codziennym i warto aby opromienała je jeszcze coś..
Zbyszek- fajnie że zajrzałeś!
pozdrawiam i dziękuję za miłe komentarze

Opublikowano

szatan pomysłał, podumal i wymyslil internet, jak to ktos gdzies kiedys powiedzia ,moze niedokladnie takimi słowami... swego czasu dla mnie stał sie on bagienkiem , w którym zacząłem tonąc. wszystkie te czaty, poznawane na nich laski, nieprzespane noce, bajerowanie, szukanie bog wie czego , glownie klopotow...czasem przenoszonych na laifa. nic nie zastapI prawdziwego zycia aksjo i rozmow z prawdziwymi , żywymi ludzmi. bylem bliski uzaleznienia od klawiatury i monitora. teraz to sobie umiejetnie dawkuje. nie chce aby jakis wirtualny, złudny swiat zastapil mi prawdziwy. ukazalas pulapke naszych czasów. diabelskie sidla na wspolczesnych(to tez nie moje)

Opublikowano

skromnym dygnięciem dziękuję!
Barbara - masz rację to cień jaki rzuca współczesność na życie wielu z nas...
lecz czy napewno ten najbardziej mroczny? każdy z nas sam odpowieada sobie na to pytanie.

Pedro
tak myślałam że taka puenta będzie fajna, i zadziałało

k.s.rutkowski
szatan - on nakłania do grzechu, do robienia czegoś wbrew siebie, wbrew swoim zasadom, mami złudnym szczęściem, oszukuje, łamie nas w któryms momencie i złote dukaty zamieniają się w garść popiołu...

pozdrawiam serdecznie!

Opublikowano

Lucy,

pozwolisz, że i ja wrzucę cokolwiek do tego kociołka. Poczynając od pierwszego akapitu- jedna czy dwie nic nie znaczące literówki, interpunkcja w porządku z niewielkim odstępstwem; powraca problem z czasem: przyjrzyj się jak żonglujesz czasami wypowiedzi w tak krótkim fragmencie. Trzeba to uładzić albo poodzielać, ze wskazaniem na pierwszą możliwość (bo co tu rozdzielać).
Idąc dalej - znakomita krótka przygrywka o spódnicy, naprawdę smaczek :) zaraz potem odrobinka zamieszania w sensie edytorskim - niewielki bałagan z rozczłonkowaniem zdania, kosmetyka.
(to zdrobnienie od imienia Zuzanna, które sama wymyśliłam) - to przypis, czy literówka? bo nagle w tekście pojawia się z tego ni z owego pierwsza osoba. Jeśli wywalisz "m" to pozostanie wtrącenie narratora, jeśli zostawisz, to może lepiej zjechać z całą tą uwaga pod tekst? a może jest ona wówczas zupełnie niepotrzebna? Forma Zezula jest bardzo fajna sama w sobie, przyjemnie kojarząc się z kresową zazulą, czyli kukułką ;)
Tymczasem ona chyba za bardzo podporządkowała się temu - to zdanie brzmi, jakby ktoś z Polski po 20 latach pobytu w Szwecji próbował swobodnej rozmowy z rodakiem ;) Do wygładzenia.
jest dla ciebie ważne? – zapytała Dominika. – Idiotyczne pytanie – odpowiedziała - warto by to oddzielić, Lucy, bo obecny wygląd wskazuje na to, że ta sama osoba mówi i odpowiada na własne pytanie.
przelatywało szereg obrazów - przelatywał szereg obrazów
kontynuowała dalej - a potem cofnęła do tyłu, co? ;) masełko maślane ;)
Ujednolicić można by też pisownię: Zezula czy Zazula?

Poza tym wszystko wydaje się grać, uważam że to dość dobry tekst; z pewnością wydaje mi się lepszy od prób fantastyki, które czytałem w Twoim wydaniu, a na jak największą korzyść opowiadania przemawia to, że absolutnie nie spodziewałem się puenty. Zgrabnie i na temat, podoba mi się.

Jedna malutka uwaga na przyszłość - dwuczęściowe dzieło nazywa się dyptyk.

Opublikowano

Od niedawna buszuję w „Serwisie poetyckim” a to jest mój pierwszy komentarz.. Do tej pory jedynie czytałem teksty i opinie do nich. Muszę przyznać, że poziom i profesjonalizm wielu z nich onieśmiela mnie. Z tego powodu nie będę nawet próbował oceniać formę i treść a ograniczę się jedynie do wyrażenia moich subiektywnych odczuć.
To opowiadanie oczarowało mnie i poruszyło. Do głębi. Szczególnie ostatni akapit, który odebrałem jako wykraczający poza część drugą. Dla mnie jest on kropką nad „i” będącą dopełnieniem całości i stanowi oddzielny fragment, zbyt mały aby zasługiwał na miano części trzeciej.
Czytanie sprawiło mi prawdziwą przyjemność. Od początku do końca. Nie natknąłem się na nic co zabrzmiało by sztucznie lub łamało szyk myśli a błędów i literówek, jeżeli były, z wrażenia nie zauważyłem..
Dla mnie osobiście to po prostu „miodzio”. Poszukam więcej takich rarytasów. Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie ma się czego bać; najważniejsze żeby czerpać z korzystania z forum jak najwięcej, w tym także - przyjemności.

życzę więcej śmiałości i wielu rarytasów,
f.
Opublikowano

Jakub :)
- a jednak zmobilizowałam sie nanieść poprawki! jak tu przy Tobie można być niekonsekwentnym, sama Twoja obecność przy tekście zaraża optymizmen, i wiem że warto coś jeszcze zrobić z tekstem! miło mi to Twój pierwszy umiarkowanie optymistyczny tekst!
I tym bardziej cieszy mnie Twoja odpowiedź Jakubie pod komentarzem nowego forumowicza
że jest tu wiele tekstów ciekawych, śmiem powiedzieć wartościowych literacko !

p. Andrzeju
miło mi że mój tekst zauroczył Cię ! tak to nieskromnie odebrałam/ hehehe/
ja również jeszcze nie potrafię ocenić wartości warsztatowej tekstu, wskazać błędów jak to czyni Freney za co bardzo cenię jego komenty,
podzielenie się z autorem swoimi przemyśleniami, odczuciami, jest dla mnie i dla innych bardzo cenne! to również ciekawa forma pisania własnych refleksji.
więc śmiało :)!

pozdrawiam i dziekuję

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • O, zasądź dąs, Azo!
    • @Nata_Kruk

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • nieliczni to potrafią.    wystarczy  spojrzeć na sejm rząd  wszyscy myślą jak wodzowie  CZY TO MOŻLIWE  inaczej myślący są usuwani   PO CÓŻ WIĘC ICH TYLU  pracujemy na ich kilometrówki    gdyby tylko oni    miliony klaskają  uśmiechają się obleśnie  do słów idoli obu stron  jakby były ich    czy naród musi być ślepy    krytykujemy dziecko  współmałżonka przyjaciela  dla dobra  czy inne zdanie to rozwód  tak wmawiają  gdy wytyka się zło uni    krytyka  to napaść  NA NAJWYŻSZE WARTOŚCI  unia jest nieomylna  tak twierdzą wodzowie  już kiedyś tak mówili  o innym związku   a my  nasze zdanie to pomyje    czyli unia to kto …   11.2025 andrew  Żenujący obrazek, wódz je zupę.  Jego minister także nagrywa filmik,  jak ją je. Żenujące to małpowanie. Wykształcony człowiek, a…wstyd   
    • Czy wspomniana w tytule łączy się z czasem? Odpowiedź wydaje się być oczywistą. Popatrzmy zatem razem, Czytelniku. Najpierw w przeszłość, a kto wie - może zarazem do innego wymiaru? Tak czy inaczej: spójrzmy do świata istniejącego "Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce... " George Lucas najprawdopodobniej celowo pominął innowymiarowe odniesienie, chociaż Gwiezdna Trylogia jest cyklem filmów, stworzonych przede wszystkim z myślą o Przebudzonych. Co oczywiście nie przeczy prawdzie, że i Nieprzebudzeni mogą je oglądać.     Popatrzywszy, przenieśliśmy się zarówno w czasie, jak i w przestrzeni. Moc samoukryta istotowo tak w jednym, jak w drugiej, skierowała nas na Courusant, stolicę Republiki, gdzie Zakon Jedi miał swoją Świątynię, a Galaktyczny Senat swoją siedzibę. Jesteśmy na jednej z ulic miasta, zajmującego - czy też obejmującego - je całe. Zgodnie ze słowami Mistrza Jedi Qui-Gon Jinna, skierowanych w jednej ze scen "Mrocznego widma" do Anakina Skywalkera: "Cała planeta to jedno wielkie miasto". Rozglądamy się,  widząc...      Widząc wspomniane miasto, złożone przecież nie z czego innego, jak z przejawów kultury architektonicznej właśnie. Wieżowców, które nawet przy wysokim poziomie technologii budowlanej uznalibyśmy za niesamowite. Jesteś, Czytelniku, pod sporym wrażeniem. Może dlatego, że to Twoja pierwsza tutaj wizyta? Ja jestem pod trochę mniejszym; wędrowałem już z Przewodnikiem po światach-planetach jego galaktyki.    Gdziekolwiek sięgnąć spojrzeniem, wokół czy do  góry po ścianach budynków, jest bardzo czysto. Na wysokości piętnastego piętra znajduje się pierwszy - najniższy - poziom ruchu pojazdów powietrznych. Przesuwają się powoli, niemalże dostojnie, jeden za drugim w tę samą stronę w zbliżonych odstępach. Przeciwny kierunek ruchu urzeczywiatniany jest pięć pięter wyżej, na wysokości dwudziestego. Jeszcze wyższy, biegnący ukośnie do wymienionych, to już dwudzieste piąte piętro. Dźwięki emitowane przez ich napędy są tu, na ulicy, prawie nie słyszalne. Idąc  kilkadziesiąt kroków w prawo od miejsca, w którym znaleźliśmy się, a przyłączywszy się jakby pochodu wytwornie ubranych ludzi, docieramy do imponującego gmachu jednego ze stołecznych teatrów. Najwidoczniej trafiliśmy do świata kultury wysokiej, chociaż - co jest nie tylko możliwe, ale wręcz prawdopodobne - są tu też sfery (przestrzenie? dzielnice?) zamieszkałe przez osoby kultury niższej. Nadchodząca z przeciwnego kierunku postać o charakterystycznie zielonej skórze wydaje się być Mistrzem Yodą. Zatrzymuje się przy nas.     - Udajecie się na przedstawienie? - pyta głosem, brzmiącym dokładnie tak, jak we każdym z epizodów. Gdy tylko odpowiedzieliśmy, Moc - najpewniej według sobie tylko znanego powodu - przenosi nas bądź przemieszcza na Endor. Do porastającej całą jego powierzchnię puszczy, zamieszkałą z dawien dawna przez Ewoków. Których kulturę trudno, z racji etapu ich cywilizacyjnego rozwoju, zaliczyć do wyższej. Wygląda na to, że w naszej podróży mamy więcej szczęścia niż swego czasu Luke ze Hanem i Leią: napotkany tubylec okazuje się należeć do starszyzny miejscowego plemienia. Rozmowa przy ognisku, po wzajemnych prezentacjach, opowiedzeniu skąd pochodzimy i po ich, hałaśliwych co prawda, relacjach z niedawno stoczonej bitwy ze imperialnymi  szturmowcami, przechodzi do tematu kultury zwierząt.    - Zwróćcie uwagę na przykład na ptaki - zagaja jeden ze Starszych. - Trudno odmówić im pewnych zwyczajów, a nawet rytuałów, prawda? Taniec godowy... sposób budowy gniazd przez określone gatunki... ozdabianie tych pierwszych według osobistych pomysłów - których pojawianie się oznaczać może albo wyobraźnię, albo impulsy Mocy... wspólne dbanie o pisklęta..  wreszcie szacunek samców do samic - czy nie stanowią one przejawów kultury?                       *     *    *      Teraz spójrzmy w przyszłość. Odległą z naszego - obecnego punktu widzenia - bowiem rok dwa tysiące trzysta pięćdziesiąty minął sto dwadzieścia trzy lata temu, mamy więc dwa tysiące czterysta siedemdziesiąty trzeci. Śmierć jako jednostka chorobowa przestała istnieć,  a wraz z nią - czy też raczej przed nią - wyeliminowano starzenie się organizmu. Ludzie żyją jako wiecznie młodzi. I nieśmiertelni. Wizja z filmu "Seksmisja" została daleko w tyle. Setki, jeśli nie tysiące godzin badań i technologie medyczne doprowadziły do  przełomu, umożliwiając zaistnienie takiego właśnie świata. Bez względu jednak na to, czy jest to utopia, której istnienia pilnują członkowie specjalnie wyszkolonych oddziałów, czy taki świat może rzeczywiście zaistnieć - a może już zaistniał - w jednym z askończonej ilości wymiarów, kultura tamtejsza wyrasta wprost z ówczesnej - naszej. Wyrasta jako przejaw części ludzkiej natury, azależnej od czasu i przestrzeni. Od planety.  A nawet od wymiaru, o ile kultura stanowi cząstkę także ludzkiego - umysłu, ale i duszy. Azależnej od jakiegokolwiek organizmu, mało tego: wpływającej nań energią przeżytych doświadczeń.    Minął świat - a może jednak trwa? - przedstawiony w gwiezdnowojennych Trylogiach. To samo pytanie można postawić, albo żywić wątpliwość, odnośnie do starożytnych światów: chińskiego, hinduskiego, grecko-rzymskiego, lechickiego czy też słowiańskiego wreszcie. A może nie tylko ich?     Jakkolwiek jest, kultura płynąca z tego samego źródła, od którego pochodzą czas i przestrzeń, zdaje się mieć metafizyczny - w dosłownym znaczeniu tego wyrazu - charakter. Dlatego łączy z istoty swojej natury. I dlatego dzieli; tak samo jak prawda, z tego samego powodu. Światy duchowe, materialne i te funkcjonujące na przenikalnej przecież granicy. Świat ludzi i świat tych zwierząt, których poziom świadomości kieruje do tworzenia i utrzymywania zorganizowanych społeczności, jak na przykład pszczoły, bądź czy też oraz do zakładania rodzin.     Bowiem czy łączenie i dzielenie nie stanowią dwóch stron tej samej całości?      Kartuzy, 25. Listopada 2025 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Smutek  Otwiera każde drzwi    A miłość  Ukrywa się    W leśnej gęstwinie    Co jest między nami  A co przeminie    Nigdy nie poznasz prawdy    Bo już nie otworzysz Żadnych drzwi   
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...