Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

 

 

Pod murami szpitali
cisza jest gęstsza niż krzyk.
Powietrze pachnie kroplówką i strachem,
a ludzie czekają na cud,
którego nie ma w kasie,
nie ma w kolejce,
nie ma w oczach lekarzy,
którzy już przestali marzyć o ratunku.

Wiatr przewraca kartki skierowań,
jakby czytał nekrologi przyszłości.
Dzieci gasną na białych oczach nowotworów,
a śmierć ma twarz anioła w masce chirurga.
Brak pieniędzy waży więcej niż życie.
Ich śmiech kona w korytarzach,
jak płomień świecy w przeciągu -
i nikt nie zdąży przyłożyć dłoni,
bo dłoń kosztuje.

Serca biją w rytm numerków,
ekrany liczą tętno zamiast nadziei,
a człowiek rozpływa się w systemie
jak sól w formalinie.

Kto policzy łzy,
których nie ma komu wycierać ?
Kto opłacze ludzi,
co umierają, zanim zdążą wejść ?

Pod drzwiami szpitali zostaje tylko cisza -
zimna jak stal szpitalnych łóżek,
martwa jak modlitwa,
która nie znalazła adresata.

 

 

 

Opublikowano

@Migrena  przed chwilą widziałam reportaż, że rodzice dzieci chorych zbierają na tomograf,

potrzebny przy operacji kręgosłupa.

To jest dramat, nic więcej nie umiem napisać.

Mój Tata dziś znów miał atak, i do szpitala nie wezmą, bo nie.

To jest dramat

Piękny wiersz

Opublikowano

@Migrena Poezja zaangażowana, bliska temu co boleśnie aktualne. Systemy się sypią, nie tylko zdrowia, ale gdy polityka staje się funkcją zemsty, a nie wizji, jest tylko restauracją resentymentu i konserwacją wygodnej patologii inaczej być nie może. Nam pozostaje emocjonalny lament - zaangażowany społecznie, oparty na bezpośredniej ekspresji żalu, buntu i bezsilności wobec choroby, śmierci i niewydolności systemu ochrony zdrowia.  Erozja trwa, na wielu obszarach, choć ochrona zdrowia bliska przeciętnemu doświadczeniu razi odhumanizowanym podejściem do ludzkich spraw i rozjazdem statystyki z namacalnością problemów. 

Opublikowano

@Annna2

 

Aniu.

współczuję Tacie i Tobie.

 

niech to diabli wezmą.

 

i podobno dobrze to już było.

 

rośnie we mnie przekonanie, że do redukcji ludzi nie będzie potrzebna wojna.

 

dziękuję Aniu.

 

 

 

@violetta

 

na nowe domy, samochody, działki, wczasy na Teneryfie, dziwki, dobre żarcie itd.

 

a my jabłka z cynamonem, gimnastyka, spacer, marzenia.

 

i jeszcze mamy miłość na którą oni nie mają czasu :)

 

 

 

 

@huzarc

 

zaangażowałem się :)

 

bo nie jest dobrze.

Polska bez przyszłości - pamiętasz ?

 

dziękuję.

 

 

 

 

@tetu

 

i bolesny !

 

dzięki piękne :)

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @m1234 no proszę! A mnie naszła zgoła inna refleksja - ale zostawię ja juz dla siebie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Witam - podoba się -                                           Pzdr.
    • @viola arvensis Dziękuję! Ciekawe, że skojarzyło ci się to z piosenką - bo właśnie takie jest przeznaczenie tego tekstu. Roboczo został wykorzystany w utworze ilustracyjnym na potrzeby pewnego przedstawienia.
    • Witam - a kiedy wrócisz spijemy nektar,  rozpalimy ogień. w najkrótszą noc - pięknie - fajny wiersz -                                                                                                           Pzdr.
    • Czytałem Johna Cage’a i przypomniałem sobie gnoja pytanie – czemu nie dzielisz wersów i oto dotarło do mnie, że podział jest formą istnienia – zdzielił mnie w twarz drab na ulicy argumentum ad personam i zastygł - tacy sobie stawiają pomniki za życia, cokoły pustoszeją. Coraz większy rozdźwięk społeczeństwa, coraz większy upadek. Coraz mniej w telewizji do obejrzenia. Przyszło mi żyć na pustkowiu. Fraternizacja z tłuszczą wychodzi mi bokiem jak grot po niedźwiedzim tłuszczu (stąd biorą się nazwy – panie docencie, doktorze - całe uczone słowotwórstwo, zniknął człowiek w plażowym ubiorze). Skończyłem pisać rozdział książki, odłożyłem to, co miałem wypić na później – za rok, może dwa, ile lat przede mną, za - szafą, czymkolwiek wspartym o ścianę znajdzie ktoś o imieniu nieznanym – z ang. NN, NoName - niedopitą szklankę (koniecznie jak u Brodskiego), zabierze do muzeum – cokoły pustoszeją, sami sobie stawiamy pomniki w narcystycznym zachwycie. Przy wtórze pochlebców, pociotków, pobratymców –  wyjców. Czytałem Kennetha Kocha –  wspomina o Kantorze, mój ojciec cenił Cricot, parasol w muzeum – na obrazie i ten, który zostawił przez roztargnienie w jakiejś mniej artystycznej spelunie - obaj nie żyją. Żyję na pustkowiu. Czytałem Johna Cage’a i jego opowieść o przekraczaniu rzeki przez Hindusa i Japończyka – i przypomniałem sobie gnoja, który mi mówił, że tak się nie pisze. Czy tylko dlatego, że się nie chodzi po wodzie mam schodzić na mieliznę? Chciałbym, by znaleziono wyżej wspomnianą - ww. (tylko tak się to pisze) szklankę na Manhattanie. Choćby w podrzędnym hotelu.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...