Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nowe utwory poetyckie mojego męża Stefana Ignara, który używał pseudonimu RanGis, nie będą już publikowane na tym portalu.

Mąż odszedł 14 kwietnia, po ciężkiej chorobie, w której pocieszeniem byla dla niego możliwość publikowania swoich utworów na tym forum. Państwa opinie i prowadzone dyskusje były chwilą wytchnienia i optymizmu w zmaganiach z chorobą.

Pierwszy tomik wierszy i grafik "Powiem krótko" został wydany w 1975 r. i wyróżniony nagrodą za najlepiej wydaną książkę roku, jak również otrzymał wyróżnienie na międzynarodowej wystawie nowojorskiego The Art Directors Club w 1987 r. Kolejne tomiki publikował w prywatnej oficynie wydawniczej.

Zajmował się także grafiką, jego wielokrotnie nagradzane prace można odnaleźć pod pseudonimem RanGis na portalu DIGARD.

Ostatnie pożegnanie odbędzie się w piątek, 20 kwietnia o godz. 11.00 na Powązkach Wojskowych w Warszawie.

żona Krystyna

Opublikowano

Muszę przyznać, że ta wiadomość wstrząsnęła mną, a nawet podcięła mi skrzydła. Zawsze miałem wrażenie, a nawet pewność, że tyle rozumieliśmy się, co łączyło nas wspólne poczucie piękna i prawdy na niwie poetyckiej.
Teraz nie da się ukryć, że ronię gorzkie łzy, a tu trzeba mi się jakoś pozbierać, ale z Tobą Ran Gis już w sercu i w głowie, zawsze to będzie mi lżej i blisko i dobrze i wszędzie po drodze.
Cześć Ci
A żonie i wszystkim bliskim Twojego serca składam gorące wyrazy współczucia.
Wiesław

Opublikowano

Kojarzę bardzo dobrze pseudonim Ran Gis, bywał też "u mnie".
W tej chwili już wiem, że to Stefan Ignar. Chwalę Pani gest wpisania
tego wątku. Żal, bo odszedł człowiek, ale na pewno jakaś jego
cząstka zostanie tu bardzo długo.
Najszczersze wyrazy współczucia.

Opublikowano

Jestem cholernie wstrząśnięty.....
widzę RanGis -Ranu ,bo tak Go nazywałem- i ucieszyłem się ,że przeczytam Jego kolejne dziełko ,a tu ....


Będzie mi Cię brakowało STEFANIE , TWOJEJ NIESAMOWITEJ WRAŻLIWOŚCI ,POCZUCIA HUMORU , BARDZO WDZIĘCZNYCH KOMENTARZY I TAKTU .... ODPOCZYWAJ W POKOJU:)

PANI KRYSTYNO - SZCZERZE WSPÓŁCZUJE

Opublikowano

wczoraj nie wiedziałam co napisać, dzisiaj też nie wiem.

chociaż nie znałam osobiście... często odwiedzaliśmy siebie wzajemnie na portalu, zostawialiśmy słowa... tych najważniejszych nikt z nas nie znał, smutne.

Pani Krystyno, Ran był sympatycznym i radosnym człowiekiem, wrażliwym i wyrozumiałym - taki obraz zostawił w moim sercu.
Wyrazy współczucia - Jola

Ran, na pożegnanie za wcześnie - będę wracała...
przesyłam buziole od jole

Opublikowano

Nie było jakiś czas Rana. Myślałam, że odszedł z portalu.
I odszedł.
Nawet nie podejrzewałam, że chorował. Był zawsze radosny. Raz kiedyś wspomniał coś o zbierających się chmurach, ale pomyślałam, że jakieś chwilowe problemy, każdy je ma.
Teraz wiem.

Szczere wyrazy współczucia.
Grażyna Kudła

Opublikowano

Jest mi bardzo smutno , nazywał mnie lustrzanym fanem , chciałam go poznać osobiście , właśnie jego , dużo pisał o kosmosie jakby świat był dla niego za mały , ale dostrzegał drobne sprawy w sposób czuły , ach jak mi smutno . Też mam na imię Krystyna. Jest już o śmierć mądrzejszy , nie wiedziałam , że jest chory było w nim tyle radości i pasji . Czy możesz mi powiedzieć ile miał lat ?, ale gdzieś między wierszami...Ran Gis - będzie mi Ciebie brakowało mój lustrzany fanie, ale może gdzieś "przedziałkiem lasu"( to z jego wiersza) mkniesz gdzieś tam , bo to wiosna przecie. Do zobaczenia w Niebie- Twój Stary Kredens
Pozdrawiam Trzymaj się Krystyno - Stary Kredens

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...