Weiser Dawidek – streszczenie

Autorka streszczenia: Adrianna Strużyńska.
Autor Inny

„Weiser Dawidek” to debiutancka powieść Pawła Huellego, wydana w listopadzie 1987 roku, uznawana za najważniejsze dzieło autora. Opowiada o tajemniczym zniknięciu trzynastoletniego chłopca, które po latach staje się obsesją narratora próbującego rozwikłać zagadkę dzieciństwa. 

Spis treści

Weiser Dawidek – streszczenie krótkie

Narrator wraz z kolegami – Szymkiem i Piotrem – zostaje wezwany na przesłuchanie w sprawie tajemniczego zaginięcia Dawidka Weisera i Elki. W atmosferze nacisku i podejrzeń chłopcy opowiadają o wakacjach, które spędzili pod wpływem charyzmatycznego i enigmatycznego Weisera. Chłopiec uczył ich posługiwania się bronią, organizował pokazy wybuchów i wzbudzał fascynację swoją wiedzą i zachowaniem. Z czasem chłopcy dostrzegają jego niezwykłe zdolności – m.in. domniemane lewitowanie. Po ostatnim, widowiskowym wybuchu Weiser i Elka znikają bez śladu. Śledztwo nie przynosi jasnych odpowiedzi, a Elka zostaje odnaleziona nieprzytomna, twierdząc, że jest Weiserem. Lata później narrator wciąż nie potrafi wyjaśnić zagadki Weisera, wspominając dzieciństwo jako czas pełen tajemnic i niedopowiedzeń.

Weiser Dawidek – streszczenie szczegółowe

Trzech chłopców – narrator, Szymek i Piotr – zostaje wezwanych do gabinetu dyrektora szkoły, gdzie są przesłuchiwani w sprawie zaginięcia Dawidka Weisera i dziewczyny o imieniu Elka. W atmosferze groźnych pytań i nieustannych nacisków, chłopcy próbują odpowiadać tak, by zadowolić dorosłych, choć sami nie do końca rozumieją, co się wydarzyło. Ich zeznania są niespójne, co wzbudza jeszcze większe podejrzenia. Pojawiają się pytania o niewypały, skład amunicji i możliwe wybuchy.

Narrator przypomina sobie, jak poznali Weisera. Chłopiec był tajemniczy, zawsze trzymał się na uboczu. Po raz pierwszy wyróżnił się w czasie procesji Bożego Ciała, gdy z dumą obserwował tłum z pagórka, jakby cała uroczystość była dla niego. Od tego momentu Weiser zaczął ich intrygować. W dniu rozdania świadectw religii chłopcy znów zobaczyli Weisera, stojącego pod drzewem. Wtedy padły pierwsze otwarte oskarżenia: nazwano go Żydem i zarzucono mu, że nie chodzi na religię. Chłopcy zaczęli go atakować, niemal dochodzi do rękoczynów, ale sytuację przerywa Elka, która staje w jego obronie. Po tym zajściu Weiser odchodzi, nie reagując na wyzwiska ani rzucane kamienie. Później dzieci jadą na plażę do Jelitkowa, ale tam odkrywają tysiące martwych ryb. W kolejnych dniach woda staje się cuchnąca i brudna, a władze zamykają plaże. Opis ten przeplata się z refleksjami narratora na temat osobowości Weisera, jego zagadkowej obecności i wpływu, jaki wywierał na innych.

Narrator czeka w sekretariacie szkoły na swoje przesłuchanie w sprawie zaginionego Dawidka Weisera. Obserwuje Szymka i Piotra, którzy właśnie zakończyli swoje rozmowy z nauczycielem przyrody M-skim. Zauważa zaczerwienione ucho Szymka i przypomina sobie różne sytuacje z przeszłości, w których M-ski wykazywał się surowością, ale też dziwacznym zachowaniem. Narrator wraca wspomnieniami do szkolnych obchodów święta 1 maja. Przypomina sobie, że tylko Weiser nie wziął w nich udziału, co w tamtych czasach było nietypowe. Zastanawia się, dlaczego M-ski nie odwiedził jego domu, jak to robił w przypadku innych uczniów.

W dalszej części narrator opisuje, jak latem – z powodu zanieczyszczenia plaż martwymi rybami – chłopcy zaczęli spędzać czas na brętowskim cmentarzu, bawiąc się w wojnę. Podczas jednej z takich zabaw pojawia się Weiser, który siedzi na sośnie i trzyma w rękach stary, zardzewiały pistolet maszynowy. Obok niego stoi Elka. Weiser podchodzi do chłopców i oddaje Szymkowi broń. Egzekucja, będąca elementem zabawy, nie dochodzi do skutku. Od tego momentu chłopcy zaczynają używać automatu w dalszych zabawach. Narrator wspomina, że wówczas nie zdawali sobie jeszcze sprawy z tego, jak bardzo Weiser zaczynał wpływać na ich życie. Początkowo tylko żartobliwie rozmawiali o nim, jednak z czasem stawał się on coraz częstszym tematem ich rozmów i zaczął budzić coraz większe zainteresowanie. Choć jeszcze nie śledzili go celowo, zaczynali zadawać pytania o jego zachowanie i obecność Elki. W tle nadal przewija się motyw cuchnącej zupy rybnej w zatoce, która uniemożliwia dzieciom kąpiele w morzu i sprawia, że szukają innych miejsc do spędzania czasu.

Narrator czeka w sekretariacie szkoły na swoją kolej przesłuchania. Obok siedzi Szymek, a między nimi – woźny. Zza okna słychać odgłosy wrześniowego popołudnia i muzykę z próby szkolnego chóru. Narrator wspomina, że z takich miejsc jak Bukowa Górka miasto wyglądało inaczej – lepiej i piękniej niż z poziomu brudnych podwórek. W końcu narrator zostaje wezwany do gabinetu dyrektora, gdzie przesłuchują go dyrektor, M-ski i mężczyzna w mundurze. Opowiada, że po raz ostatni widzieli Weisera i Elkę 28 sierpnia, kiedy Weiser, jak zwykle, kazał im czekać przy zagajniku. Po eksplozji, którą przeprowadził, chłopcy zobaczyli go, jak odchodzi z Elką na drugą stronę doliny, wspinając się pod ramię na wzgórze. Już się nie obejrzeli. Wkrótce potem chłopcy odkryli ogromny lej po wybuchu, a dzień później znaleziono w cegielni tajny magazyn Weisera z materiałami wybuchowymi. Narrator przyznaje, że nie wiedzieli o jego istnieniu, bo Weiser nie dzielił się swoimi tajemnicami. Przesłuchujący nie wierzą w jego wersję wydarzeń. Twierdzą, że inny chłopiec zeznał, iż widział Weisera i Elkę dzień później nad Strzyżą. Podejrzewają, że dzieci wiedzą więcej i grożą konsekwencjami. Narrator zaprzecza i mówi, że tamto spotkanie miało miejsce wcześniej. M-ski próbuje wymusić prawdę, stosując fizyczny nacisk – chwyta narratora za nos i zmusza do odpowiedzi.

Po przerwie narrator wraca do wspomnień z dnia, w którym Elka stanęła w obronie Weisera, gdy koledzy chcieli go pobić. Uważa, że bez jej reakcji nigdy nie zaprzyjaźniliby się z Weiserem. Rozmyśla też nad relacją między Elką a Weiserem i nad tym, co tak naprawdę ich łączyło. Na końcu narrator wraca pamięcią do wydarzeń z lipca – miasto było wtedy duszne i gorące, a w zatoce nasilał się problem z martwymi rybami, tworzącymi cuchnącą „zupę rybną”. Próby jej usunięcia okazały się nieskuteczne. Zaczęły nawet padać przypuszczenia, że to kara boska, ponieważ nie padał również deszcz. 

Chłopcy spędzają czas na brętowskim cmentarzu, odgrywając wojenne sceny z użyciem hełmu i automatu podarowanego przez Weisera. Elka nie bierze udziału w ich zabawach, spędzając czas z Weiserem. Są widywani w różnych częściach miasta, m.in. na Starówce, przy lotnisku i za Brętowem. Pewnego dnia chłopcy spotykają na cmentarzu mężczyznę w piżamie i szlafroku, który okazuje się uciekinierem ze szpitala psychiatrycznego. Zamiast zgłosić go do szpitala, postanawiają go obserwować. Mężczyzna, trzymając automat i stojąc na grobowcu, wygłasza podniosłe przemówienie przypominające religijne proroctwo. Następnie prowadzi chłopców do dzwonnicy, gdzie bije w dzwony, kontynuując swoje kazanie. Chłopcy słuchają go z przejęciem, aż do momentu, gdy nadchodzi kościelny i przegania ich z cmentarza. W zamieszaniu uciekinier znika, zabierając ze sobą automat i hełm.

Nazajutrz chłopcy obserwują z ukrycia Elkę i Weisera, którzy idą w stronę lotniska. Przez lornetkę widzą, jak oboje kładą się w zaroślach przy pasie startowym. W trakcie przelotu samolotu Elka unosi nogi, a jej sukienka zostaje poderwana podmuchem powietrza. Po wylądowaniu samolotu oboje szybko uciekają z lotniska. Chłopcy, szczególnie Szymek, interpretują to zdarzenie jako zabawę w lekarza, ale narrator ma przeczucie, że było to coś poważniejszego. Wieczorem Elka staje w obronie Weisera, kiedy inni chłopcy zaczepiają ją na podwórku. Dochodzi niemal do bójki, ale Weiser, obserwując wszystko z okna, przerywa ją i przez Elkę zaprasza chłopców następnego dnia do ogrodu zoologicznego. Fragment kończy się opisem upalnego dnia, domowych awantur oraz informacją, że zupa rybna w zatoce ma już fioletowy kolor, a dostęp do plaży został zakazany.

W szkole trwa dalsze przesłuchanie chłopców w sprawie zaginięcia Weisera i Elki. Do gabinetu dyrektora przybywa prokurator, który zarzuca szkole i nauczycielom brak nadzoru nad uczniami podczas wakacji. Uważa, że dzieci nie powinny były spędzać lata bez opieki, buszując po wertepach i mając kontakt z niebezpiecznymi niewypałami. Według niego przyczyną tragedii jest niedopilnowanie młodzieży. Prokurator, dyrektor, M-ski i sierżant są przekonani, że Weiser i Elka zginęli w eksplozji niewypału w dolince za strzelnicą, chociaż nie znaleziono żadnych śladów ich ciał ani ubrań. Uznają, że chłopcy kłamią i coś ukrywają, podejrzewając, że znają miejsce ukrycia ciał. Mimo sprzecznych zeznań, nikt nie wierzy, że dzieci naprawdę widziały Weisera i Elkę po eksplozji. Narrator wspomina, że ostatni raz widzieli ich nad Strzyżą, przy zerwanym moście, jednak nie ujawnia tego przesłuchującym. Pojawia się też informacja o śmierci dziadka Weisera, który zmarł nagle na atak serca w trakcie poszukiwań wnuka. Narrator uświadamia sobie, że aby zrozumieć całą historię, trzeba uporządkować wspomnienia i dostrzec znaczenie pozornie nieistotnych wydarzeń. Choć ma wątpliwości, czy powinien zmienić zeznania i powiedzieć prawdę o spotkaniu nad Strzyżą, Szymek pozostaje nieugięty i nie zgadza się na ujawnienie nowych informacji. W końcu narrator wspomina również pana Korotka, który przed laty trafił na Okopową za słuchanie zagranicznego radia i po powrocie pokazywał ślady pobicia. Myśląc o tym, narrator porównuje brutalność przesłuchań M-skiego z prawdziwą przemocą doświadczoną przez dorosłych. Na koniec narrator zostaje poproszony o przyniesienie wody do zaparzania kawy. W drodze do toalety odczuwa smutek i bezsilność, a po powrocie, z zemsty, pluje do dzbanka z wodą. W sekretariacie znów zapanowuje cisza, a chłopcy czekają na dalsze przesłuchania.

Narrator wspomina spotkanie z Dawidkiem. Weiser wyznacza chłopcom spotkanie przed główną bramą oliwskiego zoo. Pojawiają się tam narrator, Szymek, Piotr oraz kilkoro innych dzieci: Janek, Krzysio, Leszek i Basia. Elka czeka już w środku przy klatkach z ptakami. Weiser prowadzi grupę boczną furtką i oprowadza po zoo, zatrzymując się w wybranych miejscach. Przy klatce z czarną panterą Weiser zostaje sam. Zwierzę, początkowo ospałe, zaczyna reagować na jego obecność. Pantera warczy, rzuca się na kraty, a następnie stopniowo się uspokaja i wycofuje, siadając w kącie klatki. Weiser podchodzi bardzo blisko krat, ale zwierzę nie atakuje. Wyciera pot z czoła chusteczką podaną przez Elkę. Po wizycie w zoo Weiser prowadzi dzieci inną drogą niż przyszli. Wracają przez Dolinę Radości, mijają miejsca związane z historią i przyrodą – kuźnię, źródła, stare okopy, maliny i miejsca, gdzie bywają dziki. Droga kończy się przy brętowskim cmentarzu. Narrator zapamiętuje tę trasę jako drogę Weisera. Wieczorem chłopcy siedzą na ławce i rozmawiają o tym, co by się stało, gdyby nie było krat oddzielających panterę od Weisera. Uznają, że sytuacja wymaga dalszego sprawdzenia. Postanawiają ponownie go przetestować, ale nie wiedzą jeszcze, że Weiser znów zniknie z ich pola widzenia. Na końcu fragmentu pojawia się matka Elki, która przypomina chłopcom o nabożeństwie w kościele i wspomina, że widziano kometę nad zatoką, co według niej nie wróży nic dobrego.

Podczas przesłuchania w szkole narrator słyszy rozmowę telefoniczną między dyrektorem a jego ojcem. Dyrektor uspokaja Hellera, że jego syn nie jest o nic oskarżony, a komisja działa z polecenia prokuratora. Jednak rozmowa kończy się ostrą wymianą zdań. Narrator wyobraża sobie, jak jego ojciec w złości rozprawia się z dyrekcją szkoły, co poprawia mu humor. Później narrator zastanawia się nad pochodzeniem Weisera. Próbuje ustalić, kim byli jego rodzice, ale nie znajduje żadnych informacji – ani w dokumentach szkolnych, ani w archiwum urzędu miejskiego. Jedyne dane to dwie poziome kreski w rubrykach „ojciec” i „matka”. Wiadomo jedynie, że opiekunem prawnym Dawida był Abraham Weiser, który przybył do Gdańska w 1946 roku jako repatriant. W 1948 zgłosił chłopca jako swojego wnuka, choć brak jakichkolwiek danych potwierdzających ich pokrewieństwo. Narrator zaczyna podejrzewać, że Weiser mógł mieć wpływ na śmierć swojego dziadka, a później na zniknięcie Piotra, wyjazd Elki do Niemiec i wyprowadzkę Szymka. 

Przypomina sobie również dzień, gdy zamiast grać w piłkę, poszedł za Weiserem i Elką na spacer po Gdańsku. Tego dnia Weiser pokazuje Elce i narratorowi różne miejsca: dom, w którym podobno mieszkał Schopenhauer, katedrę w Oliwie, mostek w parku oraz dom Schichaua. Opowiada o dziadku, który miał być filozofem i wędrownym szklarzem. Weiser mówi także o wydarzeniach historycznych, jak walki przy Poczcie Polskiej i przyłączenie Gdańska do III Rzeszy. Narrator dziwi się, skąd Weiser posiada taką wiedzę. Po powrocie z miasta narrator dowiaduje się, że chłopcy rozegrali mecz z grupą starszych chłopaków – synami wojskowych. Stawką meczu była nowa skórzana piłka Piotra. W pierwszej połowie chłopcy przegrywają 1:4. W drugiej części meczu, niespodziewanie, dołącza do nich Weiser i pomaga odrobić straty, popisując się niezwykłą grą i zaskakującymi zagraniami, w tym efektownym saltem zakończonym bramką. Drużyna chłopców wygrywa mecz 6:5. Po zakończeniu meczu Weiser odchodzi, nie przyjmując gratulacji. Jeden z przegranych chłopaków przebija nożem piłkę Piotra i rzuca ją w stronę zwycięzców, obrażając ich. Narrator podkreśla, że Weiser zagrał tylko raz i nie wrócił już więcej na boisko. 

Narrator czeka w szkolnym sekretariacie na zakończenie przesłuchania Szymka, który przebywa w gabinecie dyrektora. Wspomina swoje wcześniejsze podejrzenia dotyczące Weisera, który przez długi czas ukrywał swoje umiejętności, nie grając z chłopcami w piłkę ani nie biorąc udziału we wspólnych zabawach. Zastanawia się, dlaczego Weiser zdecydował się na udział w meczu właśnie tego dnia. Po wyjściu Szymka narrator zostaje wezwany na przesłuchanie. W gabinecie obecni są dyrektor, nauczyciel M-ski oraz milicjant w mundurze. Chłopiec zostaje zapytany o szczegóły związane z wybuchami za strzelnicą. Opowiada, że Weiser zapraszał ich do doliny i przeprowadzał tam pokazy z użyciem materiałów wybuchowych. Wszystkie ładunki były wcześniej zakładane przez Weisera, a chłopcy przychodzili jedynie na detonacje. Prądnica służąca do ich odpalania również była wcześniej ukrywana. Podczas przesłuchania narrator przyznaje, że Weiser dawał sygnał do położenia się i sam podłączał przewody, a dopiero potem uruchamiał urządzenie. Wspomina także, że tylko raz chłopcy byli w cegielni, gdzie Weiser przechowywał sprzęt wojskowy i że dostali od niego zardzewiały automat i hełm, które później ukradł chory psychicznie mężczyzna. Narrator zostaje zapytany o liczbę wybuchów – było ich sześć, z czego ostatni był najsilniejszy. Mężczyzna w mundurze rekonstruuje ostatni wybuch na podstawie mapy. Uważa, że Weiser i Elka zginęli od przypadkowej eksplozji niewypału i że chłopcy, przestraszeni, tylko wyobrazili sobie, że widzieli ich po wybuchu, gdy rzekomo oddalali się ze wzgórza. Narrator nie zaprzecza tej wersji, choć jej nie potwierdza. Wspomina, że rzeczywiście spotkał Weisera jeszcze następnego dnia. Pod koniec przesłuchania M-ski oskarża chłopców o ukrycie szczątków zmarłych. Kiedy narrator nie odpowiada, zostaje szarpnięty za włosy. Przesłuchanie przerywa telefon – rozmowa, która powoduje zawieszenie przesłuchania i odesłanie chłopca do sekretariatu. Narrator wraca na składane krzesło, rozmyślając o wydarzeniach.

Narrator wspomina swoją podróż do Mannheim, gdzie po latach odwiedził Elkę. Pomimo wcześniejszego milczenia z jej strony, udało mu się z nią spotkać. Elka przyjmuje go w domu, opowiada o swoim życiu w Niemczech, ciężkiej pracy po przyjeździe i małżeństwie z Horstem, właścicielem firmy handlującej końmi. Narrator pokazuje jej zdjęcie nagrobka Piotra i przypomina wspólne wydarzenia z dzieciństwa. Elka jednak unika odpowiedzi na pytania dotyczące Weisera i tamtego lata. Po kolacji, w trakcie której piją wino, Elka prowokuje narratora zachowaniem przypominającym scenę z lotniska, leżąc na kanapie w czerwonej sukience. Dochodzi między nimi do zbliżenia, które narrator porównuje do lądowania samolotu. Następnego dnia wyjeżdża do Monachium, gdzie odwiedza stryja. Tam prowadzi rozmowę o sytuacji w Polsce i swoim prawdziwym celu podróży, którym było spotkanie z Elką i wypytanie jej o Weisera.

Narracja wraca do szkolnego sekretariatu. M-ski rozdaje chłopcom papier kancelaryjny i poleca spisać zeznania na temat wybuchów organizowanych przez Weisera. Narrator czuje presję i zastanawia się, co może napisać, aby nie zdradzić zbyt wiele. Przypomina sobie szczegóły kolejnych eksplozji: ich kolory, kształty i wrażenie, jakie robiły. Pierwszy wybuch był niebieski, drugi miał czerwony pompon i fioletowy dym, trzeci przypominał trójkolorowy sztandar, a czwarty zakończył się niepowodzeniem. Piąty wybuch miał formę czarnego, wirującego leja przypominającego trąbę powietrzną. W trakcie jednego z powrotów z doliny chłopcy spotykają M-skiego, który łapie rzadkiego motyla – niepylaka apollo. Narrator porównuje Weisera do tego motyla, zwłaszcza gdy coś mu się nie udaje. Mimo że nie opisuje najważniejszych wybuchów w zeznaniu, wraz z kolegami wymyśla historię o znalezieniu kawałka czerwonej sukienki Elki. Chłopcy kończą pisanie i czekają w milczeniu na podpisanie zeznań. W tle słychać przemówienie Władysława Gomułki. Narrator przypomina sobie nauczycielkę języka polskiego, panią Reginę, która pięknie czytała poezję. Żałuje, że to nie ona będzie czytać ich wypracowania. Fragment kończy się refleksją, że gra z Weiserem trwa nadal i nie została jeszcze zakończona.

Po pamiętnym meczu z wojskowymi nastąpiły wyjątkowo upalne dni. Chłopcy odwiedzili Jelitkowo, gdzie zobaczyli zatokę pełną martwych i gnijących ryb. Jeden z rybaków wytłumaczył im, że przyczyną zatrucia wody był iperyt z niemieckiego okrętu podwodnego, który zatonął pod koniec wojny. Inni mieszkańcy wierzyli, że skażenie spowodowały radzieckie manewry wojskowe. Wokół katastrofy w zatoce zaczęły krążyć liczne plotki i opowieści, m.in. o kometach i zjawi­skach nadprzyrodzonych. Z powodu upału chłopcy przestali grać w piłkę i coraz częściej spędzali czas na brętowskim cmentarzu, mimo zakazu M-skiego. Jednak bez rekwizytów – hełmu i automatu – zabawa w wojnę straciła sens. Chłopcy zaczęli tęsknić za Weiserem i postanowili dowiedzieć się, co robi i gdzie znika z Elką. Podczas jednej z obserwacji chłopcy zobaczyli, jak Weiser i Elka wsiadają do kolejki i odjeżdżają w stronę Sopotu. Potem byli świadkami ćwiczeń spadochroniarzy, które śledzili przez lornetkę. Narrator wraca wspomnieniami do tej chwili, kiedy po latach odwiedzał grób Piotra i rozmawiał z nim o dawnych czasach, wspominając m.in. starą kolejkę z berlińskiego metra. W kolejnych dniach chłopcy próbowali przyłapać Weisera i Elkę na ich codziennej wędrówce, ale ten im się wymykał. W końcu postanowili czatować przy nasypie kolejowym. W czasie oczekiwania wymyślili legendę o duchowej lokomotywie, która zabiera zmarłych w podróż – opowieść powstawała wspólnie i była dla nich formą ucieczki od nudy i niezrozumiałej rzeczywistości. Wreszcie ujrzeli Weisera i Elkę idących nasypem. Ruszyli za nimi aż do opuszczonej cegielni w lesie. Tam, przez szpary w podłodze, obserwowali wydarzenia w piwnicy. Weiser i Elka zapalili świecę. Elka grała na fletni Pana, a Weiser zaczął tańczyć w coraz szybszym rytmie, aż w końcu uniósł się w powietrze. Chłopcy byli przerażeni, bo zobaczyli w nim kogoś obcego i tajemniczego. Po tańcu Weiser wypowiedział dziwne słowa w nieznanym języku, a jego ciało nadal lewitowało.

Narrator po latach rozmawia o tym wydarzeniu z Szymkiem. Obaj nie są pewni, czy Weiser rzeczywiście unosił się nad ziemią, czy było to jedynie zbiorowe złudzenie. Szymek próbuje racjonalnie wyjaśnić całą sytuację – uważa, że Weiser miał zdolności hipnotyczne, był piromanem i chłopcem o niestabilnej psychice, co tłumaczy jego zachowanie. Na koniec narrator wspomina o śmierci Piotra, który zginął podczas zamieszek w Gdańsku, a jego matka twierdziła, że został zastrzelony z helikoptera. 

Do gabinetu dyrektora został wezwany woźny, który miał pilnować chłopców podczas przesłuchań. Narrator domyślił się, że śledczy zauważyli nieścisłości w ich zeznaniach, szczególnie dotyczące czerwonej sukienki Elki. Chłopcy żałowali, że wcześniej nie uzgodnili szczegółów, ponieważ teraz każdy z nich mówił coś innego.

Wspomnienia narratora wracają do nieczynnej cegielni, gdzie przypadkiem spadli do piwnicy przez zawaloną podłogę. Tam znajdowali się Weiser i Elka. Po wydostaniu się na górę Weiser zorganizował im kolejne spotkanie następnego dnia. Chłopcy czuli niepokój i zdali sobie sprawę, że Weiser nie jest już dla nich zwyczajnym kolegą, ale kimś tajemniczym i obcym. W drodze powrotnej obserwowali świetliki. Piotr stwierdził, że to dusze zmarłych, co wywołało spór między nim a Szymkiem na temat duszy i jej widzialności. Rozmowa doprowadziła do refleksji o śmierci i niepewności wiary. Kiedy nagle zabrzmiały dzwony kościoła, chłopcy przestraszyli się. Okazało się, że dzwonił Żółtoskrzydły – były pacjent szpitala psychiatrycznego. Żółtoskrzydły uciekł przed kościelnym i proboszczem, wbiegł na dach jednego z domów i zaczął przemawiać podniosłym, biblijnym tonem, cytując prorocze wersety. Zgromadzeni ludzie nie wiedzieli, jak zareagować. Przybyła milicja próbowała go złapać, ale Żółtoskrzydły zepchnął dwóch funkcjonariuszy z dachu i uciekł. Chłopcy również zostali zmuszeni do ucieczki, ponieważ biegł w ich kierunku. Schowali się razem z nim w krypcie na cmentarzu, gdzie spędzili resztę nocy. Następnego dnia chłopcy wrócili do krypty z jedzeniem i ubraniem. Żółtoskrzydły był już wyczerpany i przestraszony. Mimo wczorajszej siły i podniosłych słów, teraz był cichy i nieporadny. Chłopcy poczuli się odpowiedzialni za niego i postanowili się nim zaopiekować, nie zdając sobie sprawy, że pomagają osobie ściganej przez milicję. Dostarczyli mu m.in. jedzenie, ubrania i papierosy. Ich pomoc odbywała się w tajemnicy, a cała sytuacja zbliżyła ich do siebie i dodatkowo związała z tajemnicą Weisera.

W międzyczasie Janek Lipski, który także uczestniczył w wcześniejszych wydarzeniach, próbował dowiedzieć się, co chłopcy odkryli. Jednak ci, zgodnie z ustaleniem, zaprzeczyli, że dowiedzieli się czegoś nowego. Tak narodziło się ich wspólne milczenie – tajne porozumienie w sprawie Weisera.

Narrator przeżywa wewnętrzne rozterki moralne i duchowe, odczuwając wyrzuty sumienia z powodu zmyślania wydarzeń i ukrywania prawdy. Wspomina nauki proboszcza Dudaka, którego kazania wywołują w nim lęk przed potępieniem. Wraz z przyjaciółmi — Szymkiem i Piotrem — narrator poddawany jest przesłuchaniom i czeka na dalszy rozwój sytuacji. W międzyczasie chłopcy spotykają się z Weiserem, który zabiera ich do nieczynnej cegielni, gdzie składają tajemniczą przysięgę milczenia dotyczącą jego działań. Weiser prezentuje im ukrytą broń i organizuje ćwiczenia strzeleckie, ucząc ich obchodzenia się z pistoletem. Chłopcy wykonują polecenia z fascynacją i oddaniem, choć nie do końca rozumieją cel tych przygotowań. Jednocześnie w tle pojawiają się zwykłe sceny z życia mieszkańców kamienicy, takie jak awantury małżeńskie czy codzienne rozmowy sąsiadek, które kontrastują z niezwykłością wydarzeń wokół Weisera. Chłopcy fantazjują o przyszłych działaniach, spekulując, że Weiser planuje coś wielkiego — być może partyzantkę albo akcję o wielkim zasięgu.

Narrator opisuje nabożeństwo w intencji deszczu. Równolegle chłopcy obserwują tajemnicze spotkanie nauczyciela M-skiego z kobietą, co ukazuje drugie, ukryte oblicze poważanego pedagoga. Weiser znów zaskakuje chłopców, pokazując im przygotowane przez siebie wybuchy z pomocą prądnicy, co potęguje ich przekonanie, że bierze ich udział w czymś wyjątkowym. Później narrator śni koszmar senny, w którym Weiser jako jedyny potrafi poskromić wychodzące z morza potwory. 

Narrator opisuje dalszy ciąg śledztwa prowadzonego przez dorosłych, przed którymi chłopcy próbują ukryć prawdę o wydarzeniach z udziałem Weisera i Elki. Piotr wychodzi z przesłuchania zmęczony i zdenerwowany, ale daje znak, że zeznał ustaloną wersję dotyczącą spalenia fragmentu sukienki Elki. Do przesłuchania zostaje wezwany Szymek, a narrator pozostaje sam, pogrążony w myślach i obawach.

W retrospekcji narrator wspomina kolejne spotkanie z Weiserem, który zleca im ćwiczenia strzeleckie. W cegielni chłopcy oddają strzały do przyklejonych do ściany znaczków z podobizną Hitlera. Następnie Weiser prowadzi ich do doliny za wojskową strzelnicą, gdzie organizuje ćwiczenia z automatem. Wykorzystuje hałas prawdziwych strzałów z pobliskiego poligonu, by ukryć własne wystrzały. Narrator czuje się wyróżniony, gdy Weiser powierza mu zadanie zmieniania plansz. Podczas jednej z serii narrator zostaje ranny — kula rykoszetem trafia go w stopę. Chłopcy zabierają go do cegielni, gdzie Weiser samodzielnie przeprowadza zabieg opatrzenia rany, wypalając ją rozgrzanym bagnetem. Weiser sugeruje chłopcu, by na pytania o uraz odpowiadał, że skaleczył się zardzewiałym drutem. Następnie odsyła chłopców do domu, sam pozostając w cegielni. Narrator, leżąc ranny w domu, z czasem dochodzi do wniosku, że Weiser celowo doprowadził do jego odsunięcia od grupy. Podejrzewa, że Weiser miał w tym ukryty cel, choć nie wie dokładnie jaki. Przez kilka dni narrator pozostaje w domu, znudzony i sfrustrowany koniecznością odpoczynku oraz codziennymi obowiązkami.

Dopiero po trzech dniach odwiedza go Piotr, który opowiada, że Weiser zapowiedział zostanie artystą cyrkowym. Chłopcy byli świadkami pokazu, w którym Weiser chodził boso po rozżarzonych węglach. Narrator, choć zaskoczony zmianą kierunku działań Weisera, daje się przekonać do jego nowej wizji przyszłości. Wspólnie wyobrażają sobie jego występy cyrkowe z Elką jako asystentką. Z czasem narrator zauważa jednak, że Weiser celowo skierował uwagę chłopców na nowe tropy, ukrywając przed nimi prawdziwe zamiary.

Narrator zostaje wezwany na przesłuchanie do gabinetu, gdzie czekają na niego dyrektor szkoły, nauczyciel przyrody M-ski oraz mężczyzna w mundurze. Pytają go o czerwony skrawek sukienki Elki, który według Piotra miał zostać spalony w ognisku. Narrator przyznaje, że bał się powiedzieć prawdę, i twierdzi, że sukienkę znaleźli w dolince za strzelnicą. Gdy zostaje poproszony o dokładne wskazanie miejsca na mapie, wskazuje punkt przy jednym z nasypów. M-ski oskarża go o kłamstwo i grozi przemocą fizyczną, aż w końcu rzeczywiście bije go gumowym wężem.

Narrator, próbując się bronić, wspomina spotkanie z M-skim nad potokiem Strzyża, gdzie widział go bez siatki na motyle i bez pudełka na rośliny. To zaskakuje nauczyciela i powstrzymuje dalszą przemoc. Przesłuchujący decydują się na przerwę na herbatę, wysyłając woźnego po wodę. W czasie jego nieobecności chłopcy, nie mogąc mówić głośno, ustalają szeptem zgodną wersję wydarzeń: sukienka została znaleziona przy starym dębie i spalona na polanie z głazami narzutowymi, czyli tzw. kamieniołomach, tego samego wieczoru. Opowiadają też, kto co zrobił — jeden znalazł, drugi niósł, trzeci wrzucał do ognia.

Po latach narrator wspomina ten dzień jako początek swoistej gry między nim a M-skim. Dowiaduje się, że nauczyciel po latach wyemigrował do Niemiec, gdzie kontynuował pracę jako nauczyciel w szkole ogrodniczej. Podczas pobytu u znajomych w Niemczech narrator widzi w telewizji wywiad z M-skim, który przedstawia się jako naukowiec badający ginące gatunki motyli. Twierdzi, że jego wcześniejsze badania były niedocenione z powodów politycznych, a teraz pracuje bez przeszkód. Narrator przypomina sobie również scenę z przeszłości, kiedy widział M-skiego podczas intymnego spotkania z kobietą nad potokiem. Myśli o tym zdarzeniu w kontekście obecnego życia nauczyciela w Niemczech, podejrzewając, że historia się powtarza.

Narrator wspomina dalsze wydarzenia związane z Weiserem, w których chłopcy coraz bardziej wierzyli w jego opowieść, że zamierza zostać artystą cyrkowym. Pomimo że narrator miał wątpliwości, nadal przychodził na wybuchy organizowane przez Weisera. W domu nudził się i cierpiał z powodu ropiejącej rany w nodze. Mimo wszystko z niecierpliwością czekał na kolejne spotkania z przyjaciółmi i wieści od nich. Tymczasem w okolicy zachodziły różne zmiany. W zatoce zanieczyszczenie spowodowało śmierć ryb i mew, które palono poza miastem. W Brętowie znów pojawił się Żółtoskrzydły. Rozpoczęto także prace nad tworzeniem ogródków działkowych, a w Gdańsku uruchomiono konny tramwaj. Wśród tych wydarzeń narrator wciąż nie widywał się z Weiserem. Pewnego dnia Szymek przynosi narratorowi plakat cyrkowy i informuje go, że mają bilety na przedstawienie. Bilety zostały zakupione dzięki pomocy pana Korotka, który dał im pieniądze. Szymek opowiada również o tym, jak Piotr odkrył cyrkowe wozy i zwierzęta przy placu Zebrań. Elka udała się do miasta po bilety dla wszystkich. Następnego dnia narrator wychodzi z domu i przy słupie ogłoszeniowym spotyka Weisera. Weiser proponuje mu wyprawę po zaskrońce. Chłopcy wyruszają razem, przechodząc przez modrzewiowy las i nowe ogródki działkowe. Zbierają węże do worka, po czym przenoszą je na stary cmentarz i tam wypuszczają. Jednego z węży narrator dotyka dłonią, a Weiser odczytuje z pobliskiego nagrobka niemieckie nazwisko — Horst Meller.

Narrator i jego koledzy — Piotr i Szymek — są przesłuchiwani przez M-skiego, który grozi im prokuratorem i milicją, jeśli nie powiedzą prawdy. Jako pierwszy zostaje wezwany Szymek. Narrator w myślach powtarza szczegóły wymyślonej wersji wydarzeń, dotyczącej pogrzebu, który miał ukryć prawdziwe zajścia.

Następnie narrator opisuje wizytę w cyrku, na którą udał się z przyjaciółmi. Na początku oglądają występy akrobatów, klownów i magika. Szczególne zainteresowanie budzą sztuczki iluzjonisty, którego Szymek próbuje podejrzeć przez lornetkę. Weiser, choć zna wszystkie szczegóły cyrkowego rzemiosła, nie okazuje zainteresowania występami i zachowuje spokój. Największe emocje budzi pokaz tresury dzikich zwierząt — dwóch lwów, lwicy i czarnej pantery o imieniu Sylwia. W pewnym momencie treserka, będąca zarazem żoną tresera, potyka się i upada. Pantera rzuca się na nią i rani ją łapą, co wywołuje przerażenie widowni. Mimo dramatycznej sytuacji Weiser pozostaje obojętny i nie reaguje. Dopiero interwencja pracowników cyrku z użyciem gaśnicy i narkotyzującego pocisku pozwala uratować kobietę i obezwładnić panterę. Przedstawienie kończy się. Narrator płacze, rozżalony, że Weiser nie pomógł, mimo że, jak wierzył, miał nadzwyczajne zdolności. Następnego dnia chłopcy idą pod cyrkowy namiot, by dowiedzieć się, co stało się z ranną kobietą i panterą. Okazuje się, że kobieta trafiła do szpitala, a pantera nie weźmie udziału w kolejnych pokazach.

W drodze powrotnej chłopcy spotykają Weisera wracającego z lasu z workiem pełnym zaskrońców. Informuje ich, że następnego dnia odbędzie się wybuch w dolince. Chłopcy próbują spędzić czas na cmentarzu, ale są znudzeni. Dowiadują się, że Weiser odmówił im pożyczenia broni. Na cmentarzu znów pojawia się Żółtoskrzydły, który jest ścigany przez kościelnego i nieznajomego mężczyznę. Zamiast schronić się w krypcie, ucieka w stronę ogródków działkowych, gdzie wpada w zasadzkę. Otoczony przez działkowców, staje do walki i broni się kijem jak doświadczony szermierz. Przez chwilę udaje mu się odeprzeć atakujących, ale w końcu zostaje obezwładniony przez rzucone w jego stronę kamienie, a następnie pobity. W tym czasie narrator biegnie do dzwonnicy i bije w dzwon, próbując wezwać pomoc. Kiedy przybywa karetka, narrator płacze i nie mówi ani słowa. Odchodzi samotnie na plażę w Jelitkowie, gdzie siedzi do zmroku, pogrążony w smutku i żalu.

Po drodze Weiser wyjaśnia, że przenosi zaskrońce, ponieważ działkowicze je zabijają, myląc z żmijami. Chłopcy obserwują, jak węże rozpływają się między nagrobkami. Narrator przypomina sobie, że Weiser nigdy nie zabierał na tę misję Piotra ani Szymka — tylko jego, prawdopodobnie przypadkiem. Z czasem zauważa, że węże znikają z okolicy całkowicie. Nigdy jednak nie dowiedział się, dlaczego Weiser ratował zaskrońce ani kim naprawdę był Horst Meller.

Po wyjściu Szymka z gabinetu dyrektora narrator zostaje wezwany na przesłuchanie. Mężczyzna w mundurze oraz nauczyciel M-ski pytają go o kawałek sukienki Elki Wiśniewskiej. Chłopiec zeznaje zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami — opowiada, że fragment sukienki znaleźli przy starym dębie, a spalili go na polanie z głazami narzutowymi, którą nazywają „kamieniołomami”. Mimo szczegółowych pytań chłopiec trzyma się wersji zdarzeń. Przesłuchanie kończy się, a narrator wychodzi, sygnalizując Piotrowi, że wszystko przebiega zgodnie z planem.

Następnego dnia narrator słyszy w sklepie rozmowę sąsiadek na temat ujęcia „wariata”, który wcześniej biegał po Brętowie i dzwonił dzwonami. Kobiety przedstawiają różne opinie — jedne uważają go za zboczeńca, inne za świętego lub natchnionego proroka. Po wyjściu ze sklepu narrator spotyka Szymka, który pokazuje mu gazetę z notką o schwytaniu niebezpiecznego szaleńca. Obaj są zgodni, że lepiej, by nikt nie wiedział o ich udziale w wydarzeniach.

Wkrótce potem spotykają Weisera i Elkę, którzy zapraszają ich na piknik. Gdy chłopcy docierają na miejsce, wszystko jest starannie przygotowane — jedzenie, biały obrus, oranżada. Elka oznajmia, że to pożegnanie wakacji. Wszyscy odczuwają smutek związany ze zbliżającym się końcem lata. Po posiłku Weiser przynosi prądnicę i przygotowuje ostatnią eksplozję, która różni się od poprzednich — przypomina wielką trąbę powietrzną. Po wybuchu Elka i Weiser żegnają się zwyczajnie i odchodzą razem. Następnego dnia narrator spotyka na klatce schodowej dziadka Weisera, który szuka Dawida. Rozmowie przysłuchuje się pani Korotkowa, która twierdzi, że Weiser pojechał z Elką do Pszczółek. Dziadek jest zaniepokojony, ponieważ Dawid nigdy nie wyjeżdżał bez uprzedzenia. Pani Wiśniewska potwierdza, że Elka poprosiła o zgodę na zabranie kolegi, i dała im prowiant. Narrator, Szymek i Piotr postanawiają sprawdzić, czy Weiser i Elka rzeczywiście wyjechali. Nie znajdują ich ani w cegielni, ani na cmentarzu, ani w dolince. W końcu docierają na nasyp kolejowy. Z jednego z przyczółków zauważają ich nad wodą — siedzą razem i moczą nogi w strumieniu. Chłopcy ruszają biegiem w ich stronę, pełni radości i ekscytacji.

Po przesłuchaniu Piotra wszyscy chłopcy zostają wezwani do gabinetu dyrektora. W zatęchłym pomieszczeniu, przy dźwięku deszczu za oknem, podpisują protokoły przesłuchań, w których potwierdzają oficjalną wersję zdarzeń: widzieli ostatni wybuch, w którym zginęli Elka i Dawid Weiser. Jedynym śladem po Elce był kawałek czerwonej sukienki, który spalili ze strachu tego samego wieczoru. Chłopcy podają także, że Weiser posiadał stary niemiecki automat, ale poza tym nie wiedzą nic więcej. Podpisują dokumenty i mają opuścić szkołę, gdy nagle do budynku wpadają ich rodzice z wieścią, że Elka została odnaleziona — żywa, ale nieprzytomna — w szuwarach nad stawem. Elkę przewieziono do szpitala. Początkowo niczego nie pamiętała, z czasem odzyskała częściowo pamięć, jednak twierdziła, że jest chłopcem i nazywa się Weiser. Ostatecznie dochodzenie zostało umorzone. Oficjalna wersja wydarzeń głosiła, że po wybuchu Elka została wyrzucona przez falę powietrza w paprocie, a chłopcy uciekli ze strachu. Weiser miał zginąć, a winą za niebezpieczne eksperymenty obarczono jego. Chłopcom odpuszczono kłamstwa. Jedynie M-ski do końca szkoły spoglądał na nich podejrzliwie.

Narrator wspomina też dzień nad Strzyżą, kiedy razem z Piotrem i Szymkiem odnaleźli Elkę i Weisera siedzących nad potokiem. Chłopcy dopytywali, co tam robią. Weiser zdradził, że przygotowuje się do wywołania specjalnego wybuchu, który zablokowałby tunel pod nasypem i spowodował powstanie jeziora. Narrator zgłasza się do zmierzenia długości tunelu. Przechodzi przez ciemne, wilgotne przejście i wychodzi po drugiej stronie. Gdy Weiser i Elka wchodzą do tunelu, mają przejść tą samą drogą. Jednak znikają bez śladu. Pomimo poszukiwań, nie udaje się ich odnaleźć ani w tunelu, ani w jego pobliżu. Wieczorem chłopcy wracają do domu z uczuciem niepokoju.

Narrator jako dorosły człowiek odwiedza miejsca z dzieciństwa, które uległy zmianie — cmentarz, dolinkę i nasyp kolejowy. Udaje się na cmentarz, gdzie rozmawia z Piotrem. Przynosi mu spisane wspomnienia. Piotr zgłasza uwagi: zauważa brak informacji o czerwonej sukience Elki, niedokładność w opisie systematyki roślin oraz wspomina o Horście Mellerze. Dopytuje także o broń Weisera, która nie została znaleziona. W rozmowie ujawnia się potrzeba precyzyjnego oddania prawdy, nawet w szczegółach. Na końcu narrator pyta Piotra, co stało się z Weiserem, lecz nie otrzymuje odpowiedzi. Piotr milczy.

Narrator opisuje powrót do miejsca, gdzie kiedyś zniknął Dawid Weiser. Idzie znaną ścieżką od cmentarza, w dół, potem w górę, i znów w dół, aż dociera nad potok wpadający do niskiego tunelu. Wchodzi do wody i staje u wylotu tunelu, opierając dłonie o beton. Woła Weisera, ale odpowiada mu jedynie echo. Rzuca kamień w głąb ciemności, ponownie krzyczy, ale nie otrzymuje żadnej odpowiedzi. Narrator wchodzi do tunelu, posuwa się w wodzie na kolanach, wśród szlamu i kamieni, wołając imię Weisera. Odpowiada mu tylko dudniący pogłos przypominający odgłos nadjeżdżającej lokomotywy. W końcu wychodzi z tunelu przemoczony i zmarznięty. Siada na brzegu potoku, przypomina sobie dziecięcą piosenkę o Weiserze i spogląda w niebo, gdzie nad chmurami słychać przelatujący samolot. Trwając w milczeniu, uzmysławia sobie, że wszystko, co znał, dawno przeminęło.


Przeczytaj także: Weiser Dawidek – charakterystyka

Aktualizacja: 2025-07-13 16:48:01.

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.