Kiedy opary nad łąkami wstaną
I gdy miesięczne blaski się rozzłocą
Powiodę Ciebie nad toń zwierciadlaną
Wielkiego czaru i uroku nocą...
Gdzieś nad wikliny senne i nad łozy
Powiodę Ciebie smutną, taką bladą,
Pacierz nam szeptać będą ciche brzozy,
Sypiąc swych liści srebrzystą kaskadą...
Pójdziemy wielką otuleni ciszą,
Wsłuchani w rzewne północne peany
Tam, gdzie pół-sennie złote gwiazdy wiszą,
W jakiś kraj cichy, rozwiewny, świetlany...
Księżyc przed nami srebrną drogę rzuci,
Będą nas żegnać pieśnią wonne kwiaty,
A my przejrzystą, lekką mgłą osnuci
Będziemy płynąć w czarowne zaświaty...