Magdalena

I.

W lamp kryształowych, lśniących mistycznym półcieniu,
Na libijskich tkaninach, gdzie haft różnowzory
Mieni się na kształt złotej księżycowej mory,
Leży półnaga w słodkiem miłosnem omdleniu.

W jej rozplecionych włosów złotawym płomieniu
Fioletowe, ciemne skrzą się mandragory,
Drży pieśń służebnic, dźwięczą srebrzyste amfory,
Pełne myrry i nardu o mocnem pachnieniu.

Płyną pieśni, — a ona, skroń oparłszy białą
O pyszne złotogłowy i kwieciane fale,
Jak młoda tygrysica gnie swe piękne ciało,

Rozchyla ust łaknących wilgotne korale
I ogniem namiętności, żądzy pociągniona
Oddaje kochankowi skarby swego łona.

II.

Jeszczem wczora w ramionach oblubieńca mdlała,
Kładąc na jego usta swe kędziorne sploty,
Jeszczem wczora, pijana obłędem pieszczoty,
Czuła rozkosz za każdem pochyleniem ciała.

To wczora było. Panie!... Dzisiaj jestem biała.
Płomienną moją duszę męki i tęsknoty
Przelśniły w jasną zorzę, w cud przelśniły złoty,
Pieśń skruchy i pokory w piersi mej załkała!

O, Panie Miłosierny, Najmilejszy Panie!
Oto drżąca, wybladła dziś przed Tobą stoję
I kładę pod tułacze, krwawe stopy Twoje

Nie purpury królewskie i nie z róż posłanie.
Nie bogate, dziergane jedwabiem, kobierce.
Jeno serce przesmutne, biedne moje serce!

Czytaj dalej: Śnieg - Zygmunt Różycki