Wokoło las — płucami wciągam jego wonie,
Żywicę z aromatu mnogich kwieci falą;
Dyamentowe ognie w łzach rosy się palą;
Błogo mi, dobrze, lubo — przyroda mnie chłonie.
Zlewam się z nią. — Tęsknoty w sercu się nic żalą:
Nic wiem, czy duch w ekstazie, czy w niebycie tonie:
Tętna stają... śnię... las się staje wielką salą
O słupach z malachitu, z lazuru oponie.
Jestem królem, mam dwór swój: — Skierki i Chochliki,
Koralowe biedronki, szmaragdy — koniki
I żabki; — mam kobierce miękkie, aksamitne.
Utkane w niezabudek turkusy błękitne;
Do snu gra mi orkiestra drzew, szemrzą pomniki
I życie szepce; »Jestem« — Ziemia: »Kocham, kwitnę!«